Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radca prawny poznańskiego urzędu dorabiał sobie na boku?

Łukasz Cieśla
Sławomir Stawarczyk poskarżył się szefowi ZKZL-u, ale ten nie wyciągnął konsekwencji wobec radcy. Sprawę ma teraz wyjaśnić m.in. prokuratura oraz poznański Urząd Miasta.
Sławomir Stawarczyk poskarżył się szefowi ZKZL-u, ale ten nie wyciągnął konsekwencji wobec radcy. Sprawę ma teraz wyjaśnić m.in. prokuratura oraz poznański Urząd Miasta. S. Seidler
Czy prawnik poznańskiego Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych w godzinach pracy realizował prywatne zlecenie swojego klienta?

Tak twierdzi Sławomir Stawarczyk, który postanowił skorzystać z usług radcy prawnego Dariusza Biniarza. Trafił do niego przez znajomą, która jest siostrą pracownika urzędu.

- Pięciokrotnie, w godzinach jego pracy, spotkałem się z nim w siedzibie ZKZL. To były długie spotkania. Opowiadałem podczas nich o sprawie cywilnej, w której miał mnie reprezentować. Radca korzystał ze służbowego telefonu i komputera, by załatwić moje sprawy - opowiada Sławomir Stawarczyk.

Mężczyzna zdecydował się na ujawnienie tej historii, bo przegrał sprawę o zapłatę długu, w której miał go reprezentować Dariusz Biniarz. Sąd nawet nie zajął się rozstrzygnięciem problemu, bo radca zapomniał uiścić opłatę sądową. W efekcie jego klient musiał zapłacić ponad 5 tysięcy złotych długu.

- Rzeczywiście, popełniłem błąd, bo nie wniosłem opłaty do sądu. To moja wina - przyznaje Dariusz Biniarz. - Ale zarzut, że wykorzystałem stanowisko w ZKZL do załatwienia prywatnej sprawy, jest nieprawdziwy. Spotkałem się z panem Stawarczykiem tylko dlatego, że prosiła mnie o to siostra, która jest jego dobrą znajomą.

Z relacji Dariusza Biniarza wynika, że w ZKZL spotkał się ze swoim klientem dwukrotnie i były to bardzo krótkie rozmowy. Radca prawny zapewnia także, że zamierzał polubownie załatwić spór ze Stawarczykiem. - Mówiłem mu, że jego straty zostaną pokryte z mojego ubezpieczenia w PZU. Prosiłem, by przygotował stosowne dokumenty w tej sprawie. Jednak nie zrobił tego w terminie - twierdzi Dariusz Biniarz.

Sławomir Stawarczyk przedstawia inną wersję wydarzeń i zapewnia, że będzie domagał się od prawnika pokrycia strat. Jak mówi, wynoszą około 9 tysięcy złotych. Na tę kwotę składa się nie tylko dług, o zapłatę którego został pozwany, ale także koszty kolejnego pełnomocnika prawnego oraz honorarium wypłacone Dariuszowi Biniarzowi. Stawarczyk twierdzi, że zapłacił mu 1500 złotych. Radca prawny przekonuje zaś, że była to stawka niższa, którą już oddał klientowi.

Sławomir Stawarczyk złożył już zawiadomienie do prokuratury oraz Najwyższej Izby Kontroli. Chce, by te instytucje wyjaśniły, w jaki sposób do swoich obowiązków podchodzą pracownicy ZKZL. O swoich zarzutach wobec Dariusza Biniarza informował również Jarosława Pucka, dyrektora ZKZL. Ten odpisał mu, że radca prawny nie naruszył obowiązków służbowych. - Mój podwładny nie powinien przyjmować klienta w pracy. Ale te spotkania były bardzo krótkie. Potwierdzili to inni pracownicy urzędu - tłumaczy Jarosław Pucek.

Szef ZKZL dodaje, że nie zamierza wyciągać konsekwencji wobec podwładnego, bo do tej pory nie miał do niego żadnych zastrzeżeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski