Bomba miała wybuchnąć o północy. Nie wybuchła, a pół godziny później "żartowniś" był już w rękach mundurowych.
We wtorek późnym wieczorem pod numer alarmowy 112, zadzwonił mężczyzna. Powiedział, że o północy w centralnym miejscu dworca wybuchnie bomba. Dyżurny strażak natychmiast połączył go z policją. Mężczyzna powtórzył informację. Dodał, że na dworcu pojawi się osoba, która będzie miała przy sobie materiał wybuchowy.
Mundurowi od razu skojarzyli tę informację z wcześniejszym sygnałem. W godzinach popołudniowych ten sam głos powiadomił ich, że bomba wybuchnie na placu Wolności.
- Takich informacji nie mogliśmy zlekceważyć - mówi Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Natychmiast przystąpiliśmy do działań. Patrole dostały polecenie, by zwracały uwagę na osoby podejrzanie wyglądające lub zachowujące się w sposób nienaturalny. O godzinie 23.15 wspólnie z administratorem dworca podjęliśmy decyzję o częściowej ewakuacji.
- Ludzie musieli opuścić dworzec główny oraz skrajne perony - mówi Łukasz Więcek z Zakładu Linii Kolejowych w Poznaniu. - Wszystkich odesłaliśmy do budynku dworca zachodniego. Pociągi kursowały, żadnych opóźnień w związku z akcją nie było.
W tym czasie pomieszczenia dworca były sprawdzane przez pirotechnika i psa. Podejrzanego ładunku nie znaleziono. O północy akcję zakończono.
Kryminalni cały czas pracowali nad ustaleniem miejsca pobytu "żartownisia". Dowiedzieli się, że jest on w jednym z hoteli. O godzinie 0.30 do jego pokoju wkroczyła grupa realizacyjna, wyszkolona do łapania niebezpiecznych bandytów. - Okazało się, że autorem fałszywych alarmów był 67-letni Józef M. z Pleszewa - mówi Piecuch. - Mężczyźnie grozi kilkuletnie więzienie. Może też zostać obciążony kosztami związanymi z ewakuacją. Na razie nie znamy motywów jego działania.
Niedawne alarmy bombowe w Poznaniu
* 47-letni Wojciech I. spod Poznania aż 19 razy stawiał na nogi służby ratownicze. Został ujęty w lutym. Po raz pierwszy wszczął alarm w styczniu 2007 roku - ładunek miał się znajdować w szpitalu wojewódzkim. Później 47-latek informował o bombach podłożonych na hipodromie Wola, w urzędzie celnym, firmach i centrach handlowych, urzędzie miejskim.
* W grudniu zeszłego roku, podczas konferencji klimatycznej, trzeba było ewakuować teren MTP. 38-letni Piotr G. spod Szamotuł powiadomił, że na Targach jest bomba, która - jeśli nie dostanie 10 tysięcy euro - zostanie zdetonowana następnego dnia. Po ujęciu tłumaczył, że do desperackiego kroku zmusiła go trudna sytuacja finansowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?