Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocne samochodowe kino mocnych wrażeń w Poznaniu

Marcin Kostaszuk
M. Zakrzewski
Poznańscy zapaleńcy wyświetlili "Sin City" na budynkach, w tunelu, a nawet na ścianach stadionu Warty i Muzeum Narodowego

Wysoki i szczupły Mieczysław Gryza jest metaloplastykiem, ale jego hobby to filmy. Tyle że już od dawna nie chodzi do kina. - Fotel usypia, takie oglądanie to zawracanie głowy. Pomyślałem, że filmy można pokazać w zupełnie inny sposób, tak, by na pierwszym planie znalazł się widz, który jednak nie może być bierny - mówi Gryza.

Co miał na myśli, przekonujemy się w środowy późny wieczór. Na malutki parking przy hurtowni wkomponowanej w stadion Warty przy ul. Bema w Poznaniu podjeżdża ponad 20 samochodów. Każdy z nich zostaje natychmiast oznaczony żółtą, odblaskową taśmą. Przed bramą stadionu stoi terenowy land rover, w środku miga projektor, rzucający na ścianę stadionu obraz kontrolny.

Wreszcie jego właściciel przez megafon informuje, że kierowcy mają ustawić częstotliwość 88 MHz w samochodowych radioodbiornikach i wszyscy zaczynają oglądać "Sin City" - pełną przemocy filmową adaptację komiksu Franka Millera. Po pierwszych dwudziestu minutach "operator" przerywa projekcję i cała kawalkada jedzie do kolejnej lokalizacji - tym razem obraz rzucony zostaje na ścianę Multikina.

Gdy bohater filmu ucieka przed policjantami w deszczu, z chmury nad Poznaniem zrywa się krótka ulewa. - Tego nie zaplanowaliśmy - śmieje się Gryza.

Kolejne fragmenty "Sin City" oglądamy w miejscach, zdaniem organizatora seansu, najbardziej odpowiadających rozwojowi akcji. Perypetie postaci granej przez Clive'a Owena w dzielnicy rozpusty oglądamy na zrujnowanym podwórku przy Czartorii, masakra w zaułku, do którego zwabieni zostają przestępcy Gryza wyświetla w tunelu przy Cytadeli, areną więziennych perypetii postaci granej przez Bruce'a Willisa jest podwórko za budynkami Alfy. Dwugodzinny seans kończy się po ponad trzech godzinach na frontowej ścianie Muzeum Narodowego. Oklaskującym Gryzę kierowcom ze zdziwieniem przyglądają się policjanci z pobliskiej komendy. Ale nie reagują.

Nie była to pierwsza tego typu akcja poznańskiego artysty, który swe projekcje ochrzcił mianem "Festiwoutu". Przygotowanie poznańskiego "Sin City" zajęło mu kilka tygodni, w poszukiwaniu odpowiednich plenerów przejechał ponad 1000 kilometrów. Ale już myśli o kolejnej. - Któregoś dnia przyślę SMS-a, że czas szykować się do drogi - żegna się operator najdziwniejszego chyba dziś kina na świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski