Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pechowy taksówkarz donosi na prawnika

Łukasz Cieśla
Prokuratura sprawdza, czy poznański taksówkarz został oszukany przez prawnika. Pełnomocnik wziął od niego pieniądze m. in. za występowanie jako obrońca w procesie karnym, mimo że nie miał do tego uprawnień.

Kłopoty taksówkarza Krzysztofa Kowalskiego rozpoczęły się, gdy wszedł w spór ze znajomym z pracy. Wytoczył mu dwie sprawy cywilne, ten z kolei oskarżył taksówkarza o zniesławienie. Krzysztof Kowalski postanowił więc skorzystać z fachowej pomocy i przez prasę znalazł pełnomocnika. Jego wybór padł na Kamila Siwka, który reklamował swoje usługi jako "kancelaria prawnicza". Prawnik wziął pieniądze za prowadzenie trzech spraw, ale nie pojawił się na żadnej. Taksówkarz pozwał go o oddanie wynagrodzenia.

Sąd częściowo uznał jego roszczenia i nakazał prawnikowi zwrot 1050 złotych. Jego wina polegała na przykład na tym, że wziął pieniądze za napisanie jednego z pozwów, ale nie złożył go w sądzie. Poza tym, jak stwierdził sąd w uzasadnieniu wyroku, jako radca prawny nie miał uprawnień do występowania w procesie karnym. Taksówkarz był w nim oskarżony z powództwa prywatnego o zniesławienie.

Czy jednak Kamil Siwek faktycznie jest radcą prawnym? Jego nazwisko nie figuruje na liście członków samorządu radcowskiego. Sprawdziliśmy to w Krajowej Izbie Radców Prawnych w Warszawie.

Kowalski złożył już zawiadomienie do prokuratury. Chce, by organy ścigania prześwietliły działalność prawnika, który zdaniem taksówkarza wprowadza swoich klientów w błąd. Poza tym do dziś nie dostał od niego zasądzonych 1050 złotych. W ich odzyskaniu nie pomógł mu komornik, bo nie odnalazł majątku prawnika. Krzysztof Kowalski został już przesłuchany przez policję.
Próbowaliśmy dotrzeć do Kamila Siwka, aby ten przedstawił swoją wersję wydarzeń. Niestety, nie udało nam się z nim skontaktować. Nie odpowiadał na nasze telefony, maile, a drzwi jego kancelarii były zamknięte.

Gdy taksówkarz rezygnował z jego usług, nadal niezakończony był proces karny, w którym był oskarżonym. Po pewnym czasie zawarł jednak ugodę ze swoim adwersarzem. Taksówkarz zobowiązał się do przeprosin na łamach prasy. Porozumienie firmowane przez sąd stanowiło, iż wielkość ogłoszenia zajmie "w module 9 kostek". Jednak ani sąd, ani adwokaci reprezentujący obie strony sporu nie zadbali o pisemne doprecyzowanie, ile miejsca w gazecie mają zająć wspomniane "kostki". Gdy taksówkarz zamieścił przeprosiny, jego znajomy uznał, iż doszło do złamania warunków ugody, bo zajęły one za mało miejsca. Sąd nakazał wykupienie większego ogłoszenia.

- Nikt nie określił, co to znaczy dziewięć kostek. Wskutek braku precyzji sądu na kolejne ogłoszenie wydałem prawie pięć tysięcy złotych - mówi taksówkarz i dodaje, że jego zdaniem został oszukany w sądzie.

- To strony zawarły ugodę, a nie sąd. Z naszej strony wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Treść ugody była dla nas zrozumiała. Jeśli taksówkarz ma pretensje, powinien je zgłosić do adwokata, który reprezentował go przed sądem i był obecny przy zawieraniu ugody - mówi Jarema Sawiński, rzecznik poznańskiego sądu.

To wyjaśnienie nie przekonuje jednak Krzysztofa Kowalskiego. Jego rozczarowanie jest tym większe, że sprawa przeprosin ciągnie się już wiele miesięcy. Bo kiedy opublikował większe przeprosiny, znajomy uznał, iż ukazały się po terminie. Sąd ukarał więc taksówkarza 500 zł grzywną. Ten odwołał się już od tego orzeczenia. Twierdzi, żei tym razem jest niewinny.
Personalia bohatera tekstu, na jego prośbę, zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski