A potem wstał, ubrał się i... pojechał na obiad z przyjaciółmi. We wtorek poznański didżej Kalwi z duetu Kalwi i Remi po raz drugi w życiu oddał swój szpik kostny - tym razem dla 27-latka, cierpiącego na groźną odmianę białaczki.
- Jak się czuję? Jak widać świetnie - żartował Kalwi, spacerując korytarzami Kliniki Hematologii Szpitala Przemienienia Pańskiego przy ul. Szamarzewskiego 62 w Poznaniu, ledwie parę minut po odłączeniu go od aparatury. Muzyk przyznaje, że cały zabieg nie był o wiele bardziej bolesny od zwykłego pobrania krwi.
- Po prostu czuje się ukłucie, a potem należy leżeć przez kilka godzin. Nie czułem się przy tym ani słabo, ani niedobrze. Wiem, że wielu osobom pobranie szpiku kostnego kojarzy się ze skomplikowanymi operacjami kości, długą rehabilitacją i bólem, ale zapewniam - to wszystko mity - dodaje Kalwi.
Patrząc na jego plany na najbliższe dni, nie sposób mu nie wierzyć - dziś didżej udaje się na wywiad do Warszawy, z kolei w najbliższy weekend gra na imprezach w Owińskach i... Londynie.
Po naszym sobotnim artykule na internetowych forach pojawiły się głosy, że Kalwi oddaje szpik dla... rozgłosu. - To bzdury. Podałem tę informację do wiadomości publicznej wyłącznie po to, żeby zachęcić młodych ludzi do członkostwa w banku potencjalnych dawców szpiku. W dalszym ciągu jest wiele osób, dla których to my, dawcy, jesteśmy jedynym lekarstwem - mówi muzyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?