Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lider Acid Drinkers: Rock'n'roll jest tylko dla twardzieli

Marcin Kostaszuk
- Trzeba ten metal dźwigać i za cholerę bym tego nie zmienił - zapewnia Titus (drugi od lewej)
- Trzeba ten metal dźwigać i za cholerę bym tego nie zmienił - zapewnia Titus (drugi od lewej) Materiały promocyjne z 2008 roku
Polskie tłumaczenie hasła "sex, drugs & rock'n'roll" mogłoby brzmieć po prostu... Acid Drinkers. O dwudziestu latach poznańskiej legendy polskiego heavy-metalu Tomasz "Titus" Pukacki, wokalista i basista, opowiada Marcinowi Kostaszukowi.

Jesteście równolatkami wolnej Polski. 7 maja 1989 roku odbyła się pierwsza próba Acid Drinkers, 4 czerwca pierwsza próba wolnych wyborów...
Ostatnio norweski portal "Lords Of Metal" zadał mi pytanie: "Jak żyło się muzykowi za komuny?". A my muzykami jeszcze wtedy nie byliśmy. Majowa próba, to było pierwsze uderzenie dźwięku z prawdziwymi bębnami i na prawdziwych wzmacniaczach. Wcześniej były radia, klepanie pałeczkami w jakieś puszki od farby. Nie czuło się tej komuny - miałem 22 lata...

I byłeś już po peerelowskim wojsku.
Zastępca dowódcy pułku do spraw politycznych był zdecydowanie czerwony, ale już nasz polityczny na kompanii był z nowej kadry - fajny człowiek. Kilka lat wcześniej Litza dostał się do Jarocina z swoim zespołem Slavoy i oni jeszcze musieli nosić teksty do cenzury - mnie to śmieszyło, mieliśmy z nich ubaw. Osobiście z komuną się nie spotkałem, kombatantem zatem nie jestem. Nie zwracaliśmy na nią najmniejszej uwagi, bardziej obchodził nas najnowszy numer "Metal Hammera". Pamiętam z dziennika scenę ze zjazdu partii i słowa "Sztandar partii wyprowadzić", ale o co w tym chodziło, nie wiedziałem. Zostałem nastawiony przez moją babcię w wieku szczenięcym. To musiał być rok 72/73 - ona oglądała obrady Sejmu, ja bawiłem się na dywanie. W końcu babcia skomentowała - siedzą i pierdzą. I tak w wieku 4 lub 5 lat wyrobiłem sobie pogląd na politykę.

Nie widziałeś związku między komuną a faktem, że nie miałeś na czym grać, a prawdziwy sprzęt kosztował krocie?
Na próbie swarzędzkiej grupy Heaven - to było gdzieś w 1983 roku - widziałem z dwóch metrów Gibsona Les Paula (słynny model gitary - przyp. kosta), który kosztował tyle, co mały fiat. Niestety, nie udało mi się go wtedy dotknąć. (śmiech) Teraz mogę wejść do sklepu 200 metrów stąd i dotknąć Les Paula, a nawet kupić go za znacznie mniejszą kwotę. Więc tutaj różnica czasów jest rzeczywiście kolosalna. Gdy kupiłem bodajże od Henia Tomczaka z Non Iron, pierwszego Marshalla - kolumny plus wzmacniacz - to prawie z nim spałem. Potworna różnica między tamtym czasem a teraz jest w czymś innym - dziś ludzie wychodzą na scenę po raz pierwszy i już w miarę wiedzą, o co chodzi. Wtedy prawie nikt nie wiedział.

Acid Drinkers wiedzieli.
Pewnie dlatego, że Litza grał wcześniej w Turbo, a Popcorn w Wolf Spider - wiedzieli, z czym to się je... Tak jak my, nie grał nikt na świecie, jeszcze pół roku po premierze naszej płyty brano nas za grupę amerykańską.

Nagraliście "Are You A Rebel?!" już rok po założeniu zespołu.
Nasz wydawca Tomek Dziubiński mówił nam, że nagranie płyty nie było problemem, wynajmowało się studio i koniec. Ale wydanie jej - tu już była kolejka, w której czekało się czasami dwa lata z powodów przeróżnych! My już w kolejce nie czekaliśmy. Pierwsze trzy płyty wydawaliśmy jeszcze na płytach analogowych, ale równocześnie jako pierwszy polski zespół mieliśmy też płytę CD. Nikt ze znajomych w 1990 roku nie miał, niestety, odtwarzacza, żeby to odpalić (śmiech). Mama poleciała kupić i byłem trochę zawiedziony: analog brzmiał lepiej.

Nad ranem miewałem do 6 promili. Trzeba było coś zrobić

Dalej słuchasz analogów?
Popcorn pożyczył ode mnie adapter 12 lat temu i zapomniał go oddać. Za granicą nasz album wyszedł 10 września 1990 roku, polska premiera była pół roku później - pierwszy raz widziałem ją na półce w sklepie w Bielsku-Białej gdzieś w lutym 1991 roku.

Rzuciliście się na głęboką wodę bez refleksji i wątpliwości, co do własnej wartości?
Na tym też polega bycie małolatem. Nie przyjmujesz jakiejkolwiek krytyki. Entuzjazm należy ci się jak psu zupa.

Entuzjazm był też na widowni - pamiętam jak ważna była przynależność do tej czy innej grupy słuchaczy metalu czy punk-rocka.
Chętnie się pchano pod sztandary. Teraz jest inaczej. Graliśmy teraz w marcu dwie sztuki - pierwszy był festiwal punk i reggae we Wrocławiu. Były pewne obawy, jak to będzie, więc przygotowaliśmy ostry program i z pełną premedytacją dołączyłem do programu "Califormia Uber Alles" Dead Kennedysów, żeby punk-rockersi sobie zatańczyli.

"No Woman No Cry" nie zagraliście?
Nigdy nie kumałem reggae. Można tego słuchać w radiu, jak się jedzie taksówką, ale nie umiem tego zagrać. Musieliby mnie budzić przy drugim refrenie. W każdym razie przyjęcie mieliśmy świetne. A następny koncert był na konkretnym, metalowym festiwalu, gdzie grały też TSA, Hunter i Kat. I tam czuło się jakąś niechęć ze strony fanów Kata i to było dla nas pewne zaskoczenie - zwłaszcza, że mieliśmy wspólną garderobę z Katem, a Marek Piekarczyk z TSA serwował czerwone wino...

Kat to pełna powaga, a was postrzegano zawsze jako metalowych jajcarzy. Kto inny wymyśliłby okładkę z rysunkiem, na którym wasz wydawca Tomasz Dziubiński wyciska z was pieniądze maszynką do mięsa?
Dziubiński się wkurzył, ale za to, że nie jest do siebie wystarczająco podobny. Wydawca ma być biznesmenem i wyciągać kasę, a nie łapać mnie za tyłek. Ale myśmy naprawdę byli śmieszni i zabawni - uwielbialiśmy szydzić, rozśmieszać, łupać piwo i wódę. Ale na przykład Kobranocka witała się z nami "Dzień dobry panowie szatanowie".

Metal zawsze kojarzył się z satanistami, ale to raczej przypadek Kata.
W telewizyjnym dzienniku ze trzy razy były jakieś wycieczki na temat satanizmu i pod to przebitki z koncertów Acid Drinkers czy Kata. Reporter nie wiedział, w którym kościele dzwoni - białym czy czarnym. Sporo było szumu o czarną mszę w Jarocinie, ale tam było moich dwóch kumpli i przysięgają, że to była zabawa paru nawalonych chłopaków, a żadnych kotów rozdzieranych nie było. Muszę więc zacytować Bruce'a Dickinsona z Iron Maiden, który powiedział, że 30 lat gra heavy-metal, ale jedynym satanistą, jakiego spotkał był jego księgowy.

Co nie znaczy, że byliście święci - o zabawach w trasie Acid Drinkers krążyły legendy.
Nigdy niczego nie dementowaliśmy. Wywijaliśmy rzeczywiście sporo, ale nigdy na przykład nie braliśmy narkotyków profesjonalnie.

Co to znaczy "profesjonalnie"?

Nigdy ich nie kupowaliśmy. Ale jak ktoś częstował, to czemu nie? Kiedyś ktoś przylazł z dragami do hotelu. Zabraliśmy mu wszystko i wystawiliśmy z ostatniego piętra "Polonii" w Warszawie tak, że trzymał się litery "O" z neonu... A jego prochy wyćpaliśmy. Ale potem go wpuściliśmy.

Kiedy przychodzi moment do wyhamowania?
Gdy sam przywalisz głową o rynsztok. Byłem bardzo blisko dwa lata temu. Na tyle dobrze się bawiłem, że zacząłem tracić poczucie rzeczywistości. Potrafiłem nad ranem mieć do 6 promili i trzeba było coś z tym zrobić.

Nie ma nikogo, kto kazałby ci się wziąć w garść i ty byś posłuchał?

Nie. Od dziecka nigdy nikogo nie słuchałem. Sam musiałem do tego dojść i zrezygnowałem z używek.

Na dzień dobry wyjechałeś z Poznania.
Ale niedaleko. Mieszkam 30 kilometrów od miasta, udało mi się skończyć dom na wiosce, a na Kanałowej zaczęło się robić ciasno. Ale cały czas jestem miejskim szczurem.

"Trzeba zdechnąć, żeby media się tobą zainteresowały" - tak skomentowałeś medialną wrzawę po śmierci waszego gitarzysty Olassa.
Acid rzadko pojawiali się na pierwszych kliknięciach największych portali internetowych, a w tym przypadku, o którym mówisz, pojawili się od razu na wszystkich na pierwszym miejscu. Zainteresowanie polegało tylko na tym, że ktoś się pożegnał z tym światem, a że przy okazji był jeszcze muzykiem rockowym, to już była sensacja.

Prokuratura w Krakowie ogłosiła, że przyczyną zgonu było serce i niewydolność krążenia. Dziesięć lat wcześniej na serce ciężko zachorował wasz pierwszy gitarzysta Litza. Choroba zawodowa?
Nie wiem. Możliwe. Szwagierka, która jest czarownicą na Tasmanii, powiedziała mi: "Przyszło coś i wzięło mu życie". Polegam na jej zdaniu.

"Dziękujemy wszystkim za okazane wsparcie duchowe, wielką życzliwość i solidarność w bólu i rozpaczy po stracie ukochanego syna, brata i wnuka Aleksandra Mendyka". Zespół Acid Drinkers jest wymieniony w tych podziękowaniach od rodziny waszego zmarłego gitarzysty. To coś w rodzaju rozgrzeszenia?
Olass, gdy doszedł do Acid Drinkers, miał 25 lat i kilka zespołów za sobą. Nie był szczawikiem, wiedział, na jaki wózek wsiada...

Zaskakuje Cię, że tak wiele osób chce wiedzieć, co nowego u Ciebie?
Nie. Gramy uczciwy metal. Gdybyśmy pętali się po scenie bez celu, to zdziwiłbym się, gdyby ktoś nas słuchał. Ale my wkładamy w to dużo serca, nie pozwalamy na zejście poniżej pewnego poziomu. Przykładamy się.

Tylko jedna osoba odeszła z zespołu na twoją prośbę. Myślę o Tomku Lipnickim.
To nie była moja prośba, ja po prostu szybko skorzystałem z okazji. Czas, gdy grał z nami Lipa, był przepięknym chaosem, czasem wszystko stało na głowie. Prawdziwy rock'n'roll! Popcorn (Dariusz Popowicz - gitarzysta Acid Drinkers - przyp. kosta) na przykład z Lipą lubią się do dzisiaj i spotykają, ale wtedy lali się po mordzie, albo robili inne brewerie z cięciem nożami włącznie.

Noże w Acid Drinkers przeszły do legendy, ale nikt tak naprawdę nie wie, o co chodziło...
W czasie bójki w autobusie Popcorn przejechał Lipę nożem z piłą po ręce. Lipa kazał zatrzymać autobus pod kioskiem Ruchu, kupił normalną igłę i nitkę i się na żywca zszył.

Powinniście na tym autobusie napisać hasło "Acid Drinkers - tylko dla twardzieli".
Lipa jest twardy, tak, tak... A z zakończeniem współpracy było tak, że po koncercie w Gdyni Ślimak (Maciej Starosta, perkusista Acid Drinkers - przyp. kosta) kłócił się z Lipą o jakieś niedogrywki...

Ciebie też to potrafi rozwścieczyć?
Nie, ja patrzyłem sobie na to z boku, z miną filozofa. I w pewnym momencie Lipa wrzeszczy "Jeśli tak, to ja to p…ę, odchodzę!". Ja już też trochę miałem dość tego wszystkiego, bo chaos trwał już rok. Wykonałem dwa szybkie susy z wyciągniętą prawicą i mówię: "To ja bardzo dziękuję, było nam przemiło. Bardzo dziękuję. Wyładować sprzęt Lipy i zostawić to w klubie". I tak się skończył nasz prawdziwy, rockowy chaos w stylu lat 60. Lepiej dla niego i dla nas, że się rozstaliśmy - lubimy się do dzisiaj.

Czas, gdy grał z nami Lipa był przepięknym chaosem

Jak szybko znalazła się właściwa osoba na jego miejsce?
W dwa dni. Dzień później we Wrocławiu graliśmy w trio, a już w drodze powrotnej Ślimak dzwonił do Olassa i go przygotowywał na próby. Od tego czasu nazywam Ślimaka kadrowym.

A funkcje pozostałej trójki?

Popcorn odpowiada za kompozycje, Ślimak za produkcję muzyczną, ja za teksty i ogarniam całość.

Wszyscy od czasu do czasu robicie skoki w bok. Ty na przykład grałeś z Maleńczukiem w Homo Twist, ale ostatnio występują już bez Ciebie.
Raz się tak nawaliłem, że nie dojechałem na koncert i Maciej mi podziękował. Żałuję, świetnie się grało w Homo Twist.

W Acid Drinkers dałbyś drugą szansę?
Jesteśmy zespołem rockowym, dużo rzeczy przechodzi.

Jakim cudem wasz zespół się nie rozleciał?
Acid to priorytet dla nas, nasze dziecko. Własne dziecko się szanuje...

Nawet jeśli to dziecko wymaga spędzenia dwóch miesięcy grania dzień w dzień w innym mieście? Jak to wytrzymać?
Bycie w trasie to nie to samo, co wyjście rano do pracy, do której masz 20 minut piechotą i z której wracasz do domu na obiad. Hotele, bus, koncert, kołomyja. Do łóżka idziesz o drugiej nad ranem, a jak jest duży przerzut to przykro mi - pobudka o szóstej. W zeszłym roku miałem taką serię, że wieczorem graliśmy w Chorzowie, następnego dnia w Szczecinie na 18 i potem na 23 jeszcze gdzieś 120 km dalej. No to można dostać na łeb, prawda? Dlatego robi się w trasach przerwy.

Standardy się polepszyły od 1989 roku? Bo drogi chyba nie bardzo.
Jak masz logicznego menedżera, który nie będzie cię rzucał po Polsce, to jest lepiej. Na początku lat 90. przyjeżdżały kapele z Zachodu, to je rzucano z Gdańska do Katowic, potem Białystok i Wrocław. Ale nie będę mówił, jak to jest w trasie - kto chce wiedzieć, niech założy swój zespół i jedzie na dwa miesiące w Polskę. Zobaczy, jak to naprawdę jest.

Fryderyka i tak nie dostanie. W kategorii "heavy-metal" macie dożywotni abonament.
Mam nadzieję.

Młode kapele metalowe nie robią wam żadnej konkurencji?
Nie, no ktoś tam odbiera poza nami.

Bo akurat nie nagraliście nowej płyty i nie ma wam za co dać.
Aha. To są nagrody branżowe. Być może muzycy, producenci, uważają nas za dobrych muzyków albo odhaczają nas z przyzwyczajenia - to jest prawdopodobne...

Gracie muzykę niełatwą, nie pasującą do radia, pozbawioną melodii. A mimo to wszędzie was chcą: na Juwenaliach, Przystanku Woodstock, Metalmanii i imprezach reggae. Jak to wytłumaczysz?
Analizowanie nie leży w moim charakterze. Może jesteśmy po prostu dobrym bandem koncertowym. Nie "może" - scena to nasze miejsce.

Nie korci Cię, żeby wystartować jeszcze raz, od zera?
Nie wiem, czy można, mając za sobą taki ogon. Kiedy szykowaliśmy się na trasę koncertową "Verses Of Steel Tour 2008/2009" przyniosłem na próbę zestaw... 158 numerów Acida ... i powiedziałem do kolegów: wybierzcie 20... Tego tysiąca koncertów, nagród i podróży nie da się wyzerować. Trzeba by chyba wyprać mózg. A tak, trzeba ten metal dźwigać (śmiech). I za cholerę bym tego nie zmienił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski