Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Firmy zbankrutują przez urzędników?

Barbara Wicher
Konrad Wilczyński zapowiada protest do skutku
Konrad Wilczyński zapowiada protest do skutku D. Andruszkiewicz
Egzekucja z majątku wielkopolskiej firmy Eko-Lux może zostać wstrzymana. Tak przynajmniej twierdzi poseł Stanisław Stec (SLD), który zainteresował się historią przedsiębiorcy Konrada Wilczyńskiego.

- Poprosiłem dyrektora Izby Celnej w Poznaniu o rozważenie możliwości wstrzymania egzekucji. Dziś mam otrzymać odpowiedź - mówi Stanisław Stec. Jego zdaniem należność, do czasu sądowego wyroku, można zabezpieczyć m.in. poręczeniem majątkowym.

- Musimy zrobić wszystko, by nie dopuścić do zniszczenia tej firmy - podkreśla Stec.

Poseł SLD nie jest jedynym politykiem, który zainteresował się losami współwłaściciela firmy paliwowej z Gostynia. - Nie może być tak, że przepisy są niejednoznaczne i przez to dowolnie interpretowane - mówi nam kaliska senator Małgorzata Adamczak. - Będę w tej sprawie rozmawiać z ministrem finansów - zapowiada senator.

Interwencje polityków to efekt publikacji "Polski Głosu Wielkopolskiego". W naszym artykule opisaliśmy losy biznesmena, którego firma, wskutek niejasnych decyzji urzędników, może wkrótce zbankrutować. Jego przypadek jest bardzo podobny do tego, co spotkało Romana Kluskę, byłego szefa firmy Optimus (patrz ramka).

O co chodzi w sprawie Wilczyńskiego? Jego firma, którą prowadzi wraz z przyjaciółmi, ma zapłacić milion złotych podatku. Tak stwierdzili inspektorzy z Urzędu Celnego w Lesznie. W 2006 r. przeprowadzili oni kontrolę w Eko-Lux. Urzędnicy uznali, że spółka zajmująca się handlem olejem opałowym, ma zapłacić ponad milion zł podatku akcyzowego wraz z odsetkami. Urzędnicy uznali, że wąż i pistolet, za pomocą którego wypompowywano olej opałowy ze zbiornika, może służyć do napełniania baków samochodów. A od tego podatek się należy.

Historia wielkopolskiego przedsiębiorcy przypomina losy Romana Kluski

Tłumaczenia nic nie dały. W całej sprawie szczególnie kontrowersyjne jest to, że rok później urzędnicy z UC w Lesznie przeprowadzili kolejną kontrolą i wówczas nie dopatrzyli się żadnych nieprawidłowości.

Obecnie rozpoczęła się egzekucja. Zajęto m.in. konta bankowe spółki, zabezpieczono firmowe samochody oraz nieruchomości. - Zajęto nam już około 100 tys. zł, nie możemy regulować zobowiązań wobec urzędu skarbowego, nie płacimy składek ZUS, zalegamy z opłatami dla kontrahentów - mówi Konrad Wilczyński.

Zdesperowany przedsiębiorca zwrócił się do sądu. Ten miał jednak sporo wątpliwości, które przekazał do rozpatrzenia Trybunałowi Konstytucyjnemu. Kiedy zapadnie wyrok? Na razie nie wiadomo.
Tymczasem egzekucja cały czas trwa. Z tego powodu Konrad Wilczyński zdecydował się rozpocząć nawet protest głodowy. Od wtorku pojawia się w siedzibie UC w Lesznie i głoduje. Ma ze sobą śpiwór i zapowiada, że będzie protestował do skutku.

W minioną środę dołączyła do niego Anna Kubis, współwłaścicielka składu opałowego w Krzycku Wielkim. Oboje nie zgadzają się z, ich zdaniem, krzywdząca decyzją urzędników.

Przypadek pani Kupis jest podobny do historii Wilczyńskiego. Jej firma także znalazła się na skraju
bankructwa. Ona również używała starego dystrybutora do wypompowywania paliwa ze zbiorników. Dlatego urzędnicy uznali, że spółka, której kobieta jest współwłaścicielką, też musi zapłacić akcyzę. Kupis odwołała się od decyzji naczelnika Urzędu Celnego w Lesznie do Izby Celnej w Poznaniu. Obecnie czeka na decyzję.

Przedstawiciele Urzędu Celnego w Lesznie nie chcą komentować całej sytuacji związanej z Konradem Wilczyńskim. Twierdzą, że sprawa jest w sądzie i czekają na rozstrzygnięcie.
Pewne jest natomiast to, że nawet jeśli okaże się, że leszczyńscy urzędnicy nie mieli racji, to i tak im włos z głowy nie spadnie. Przygotowywana ustawa o odpowiedzialności urzędnika za swoje decyzje cały czas czeka w Sejmie na uchwalenie.

Przypadek Romana Kluski
Historia Romana Kluski doskonale pokazuje, jak w Polsce urzędnicy mogą zniszczyć przedsiębiorcę.
Kluska to były prezes i twórca Optimusa. W latach 90. był on zaliczany do grona najbogatszych Polaków. W 2000 r. odszedł z firmy.
Dwa lata później Kluska został aresztowany za rzekome wyłudzenie podatku VAT. Biznesmen, aby wyjść z aresztu musiał zapłacić kaucję w wysokości 8 mln zł. Zajęto też jego posiadłość.
W 2003 r. sprawa została umorzona przez Urząd Skarbowy w Nowym Sączu. Później sąd przyznał Klusce 5 tys. złotych odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie. Jego przypadek pokazał, że w Polsce jedną decyzją urzędnika można zniszczyć przedsiębiorcę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski