Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszno: Ranił i uprowadził kolegę

Daniel Andruszkiewicz
Robert K. w listopadzie 2008 roku pobił, ranił nożem i uprowadził swojego kolegę Krystiana K., a następnie woził go w bagażniku samochodu przez kilka godzin. Wczoraj w Sądzie Rejonowym w Lesznie usłyszał surowy wyrok. Spędzi w więzieniu najbliższe sześć lat.

Wszystko zaczęło się 6 listopada w Koronowie przed domem Krystiana K. Mężczyzna wracał z popołudniowej zmiany i był w domu dopiero około godziny 22. Zaparkował auto przed garażem, otworzył butelkę piwa i relaksował się po ciężkim dniu. Nim dopił, zjawił się u niego Robert K. Znali się od dawna, bo ich rodzice razem pracują. Poprosił, by zawiózł go do domu w pobliskim Klonowcu. Krystian K. odmówił, bo jak tłumaczył, nigdy nie jeździ po alkoholu. Nie było wybuchu agresji. Kolega nie skwitował tej decyzji nawet jednym słowem.

- Wysiadłem i wyrzuciłem butelkę do kosza, a kiedy się odwróciłem, poczułem silny ból brzucha. Nie wiedziałem jeszcze, że zostałem raniony - wspominał Krystian K.

Po zadaniu ciosu Robert K. zaczął kopać i bić ofiarę w głowę. Po krótkiej szamotaninie wrzucił kolegę do bagażnika jego samochodu i odjechał. Rana była poważna, bo ostrze uszkodziło wątrobę i trzustkę. Mężczyzna krwawił, ale nie zdawał sobie jeszcze sprawy z powagi sytuacji. Chyba nie rozumiał tego również jego oprawca, bo choć na sali sądowej przepraszał i zapewniał, że żałuje, to nie umiał podać żadnego wytłumaczenia i motywów, którymi się kierował. Woził kolegę w bagażniku prawie dziewięć godzin.

Pojechał do domu byłej dziewczyny w Sepnie pod Poznaniem, ale jej nie zastał. Była już w pracy. Sprawdził, o której odjeżdża autobus, zabrał ze schowka drobne na bilet, telefon Krystiana i wykręcił radio samochodowe. Mężczyznę wypuścił i oddał kluczyki. Ranny próbował dojechać do domu. Pod Kościanem zatrzymał go policyjny patrol. Został odwieziony do szpitala, gdzie przeszedł operację, która uratowała mu życie.

Podczas ostatniej rozprawy sąd przesłuchał biegłych, którzy badali poczytalność Roberta K. Stwierdzili u niego osobowość dysocjalną (antyspołeczną), która jest nieprawidłowa, ale w żaden sposób nie wpływa na zdolność rozpoznawania czynów. Obrońca Roberta K. usiłował natomiast dowieść, że jego klient jest lekko upośledzony. Przekonywał, że powodem ataku były problemy osobiste, z którymi oskarżony nie umiał sobie poradzić - krótko przed tym opuściła go dziewczyna - pod wpływem impulsu dopuścił się zbrodni. Po przesłuchaniu biegłych adwokat kwestionował wiarygodność badań i kompetencje dwóch psychiatrów i psychologa, którzy je wykonali. Złożył wniosek o powołanie nowego zespołu specjalistów i przeprowadzenie następnych testów. Sąd jednak wniosek odrzucił.

- Sąd podziela opinię biegłych w całej rozciągłości. Jest ona pełna i jasna. Nie sposób jej kwestionować. Oskarżony był nastawiony na zaspokajanie prymitywnych potrzeb, nie uwzględniając przy tym odczuć innych - mówił, uzasadniając wyrok sędzia Zygmunt Przytulski. - W tego typu sprawie nie może być mowy o łagodnym potraktowaniu.

Robert K. został skazany na sześć lat pozbawienia wolności. Będzie musiał także wypłacić poszkodowanemu 15 tysięcy złotych odszkodowania. Wyrok nie jest prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski