Okazuje się, że można mieć serię nawet siedemnastu meczów bez porażki, a mimo to systematycznie obniżać pozycję w tabeli. Z matematycznego punktu widzenia korzystniejsze byłoby przegrać co drugi mecz, by w pozostałych zgarnąć komplet punktów. Ale sport to nie nauki ścisłe, tu zimna kalkulacja ustępuje rzeczywistym emocjom, które kształtują przebieg boiskowych zdarzeń. A te dla Lecha, zwłaszcza na stadionie przy ul. Bułgarskiej, nie kształtowały się w rundzie wiosennej po myśli piłkarzy, trenerów i fanów. A to obrońca gości oddał strzał życia, a to bramkarz przeciwnika miał swój mecz rundy, a to ktoś zamiast do siatki trafił z metra w poprzeczkę. Tym sposobem drużyna "Kole-jorza" jako jedyna w lidze, zdobyła więcej punktów na wyjazdach niż u siebie.
Co sprawia, że piłkarze Lecha, zamiast z własnego boiska uczynić atut, lepiej czują się na gościnnych występach? Czy wszystko można przypisać pechowi, zrzucić odpowiedzialność na skrajnie defensywne nastawienie drużyn przyjezdnych, remont stadionu, słabszy stan murawy, nietrafione transfery, nieobecność podpory i zarazem dobrego ducha drużyny Piotra Reissa, czy wreszcie kontuzje ważnych zawodników i krótką ławkę rezerwowych? A może kluczem do zrozumienia tych seryjnych remisów jest rosnąca presja, jaką wywiera na zawodnikach oraz sztabie szkoleniowym cała poznańska społeczność, z którą to presją najzwyczajniej w świecie nie radzą sobie.
Lechici pełnię swoich możliwości pokazywali dopiero w sytuacji, kiedy nic już nie było do stracenia, kiedy groźba niespełnienia pokładanych w nich nadziei wisiała w powietrzu. Stąd tak wiele bramek zdobytych w ostatnich minutach. Czy paradoksalnie nie nadszedł moment, w którym to nadmierne rozbudzanie apetytów poznańskich kibiców, tak bardzo spragnionych tytułu mistrzowskiego oraz przeprowadzona na dużą skalę kampania marketingowa promująca klub, nie obróciła się przeciwko niemu?
Czy popyt nie przerósł podaży? Pierwsze sukcesy Lecha podchwyciły także władze miasta, narzucając na barki kolejny ciężar w postaci promocji wielkopolskiej stolicy. Niekiedy, wsłuchując się w wypowiedzi ludzi związanych z miastem, miało się wrażenie, iż Poznań to Lech, Lech to Poznań, i nic poza Lechem w Poznaniu już nie ma. A to oczywiście nie- prawda. Teraz, gdy otwarcie można powiedzieć, że "niebiesko-biali" nie są już faworytem do zdobycia mistrzostwa, co więcej, mają na nie tylko czysto teoretyczne szanse, pozostaje mieć nadzieję, że ta presja nieco opadnie i Lech jeszcze w tym sezonie w Poznaniu odniesie zwycięstwo.
A na przyszłość należy zastanowić się, w jaki sposób sprawić, aby poziom emocji nagromadzonych wokół klubu oraz wywieranej presji, niezbędnej do osiągnięcia dobrych wyników, utrzymywać we właściwych proporcjach i nie popadać w skrajności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?