Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Krzywicka. Długie życie gorszycielki”. Irena Krzywicka byłaby po stronie gender [RECENZJA]

Stefan Drajewski
Irena Krzywicka na okładce książki Agaty Tuszyńskiej "Irena Krzywicka. Długie życie gorszycielki"
Irena Krzywicka na okładce książki Agaty Tuszyńskiej "Irena Krzywicka. Długie życie gorszycielki"
Książkę Agaty Tuszyńskiej „Krzywicka. Długie życie gorszycielki” czytałem w tym okresie, kiedy księża czytali w kościołach list o gedner. Irena Krzywicka byłaby po stronie gender.

Przeciętnemu Polakowi nazwisko Ireny Krzywickiej niewiele mówi. Trudno się poniekąd dziwić, wszak największe sukcesy osiągała w okresie międzywojennym: synowa Ludwika Krzywickiego, wybitnego socjologa, kochanka Tadeusza Żeleńskiego-Boya, publicystka zaangażowana w krzewienie świadomego macierzyństwa, prawa kobiet do antykoncepcji…, pisarka i tłumaczka. Żyła długo – 95 lat. Przed śmiercią opublikowała autobiografię zatytułowana „Wyznania gorszycielki” (1992). Stało się to po latach milczenia, nieobecności w kraju. Krzywicka została z synem, wybitnym fizykiem, we Francji. Wydanie autobiografii przypadło w Polsce na okres transformacji ustrojowej i ostrej dyskusji o aborcję. „Gorszycielka” natychmiast znalazła się na sztandarach zwolenników liberalnego podejścia do aborcji. W „Wyznaniach gorszycielki” Krzywicka skoncentrowała się na przeszłości, a mnie interesowało również to, co się działo z nią po wojnie, kiedy z trudem się odnajdywała w polskiej rzeczywistości i życie na emigracji.

Przez ostatnie dwadzieścia lat Krzywicka pojawiała się w przestrzeni społecznej jako straszak. A to odwoływali się do niej homoseksualiści, a to feministki, a to przeciwnicy Kościoła… Krzywicka gorszycielka funkcjonował jako wytrych. Rzadko wznawiano jej powieści czy publicystykę. Adwokatem pisarki i publicystki stała się Agata Tuszyńska. Jej biografia wypełnia lukę na temat tego, co się z Krzywicka działo od 1962 roku. Wtedy jej syn Andrzej Otrzymał stypendium Fundacji Forda i wspólnie pojechali do Szwajcarii. Stamtąd udali się do Francji, gdzie autorka „Pierwszej krwi” zmarła w 1994.

Na emigracji Krzywicka zaprzestała pisania. Emigracja literacka jej nie przyjęła. W kraju była wyklęta, bo nie wróciła. Sama nie miała też chyba siły i ochoty pisać – jak wynika z ustaleń biografistyki. Krzywicka oderwana od polskiej rzeczywistości, nie miała o czym pisać. Ona miała temperament i zmysł bardziej dziennikarski niż literacki. Nie bez znaczenia była choroba i powolna utrata wzroku. Początkowo troszczyła się o syna, z czasem stawała się domownikiem, który wymagał opieki. Emigracja nie była usłana różami. Sukcesy naukowe syna nie wystarczały… Trudny charakter pisarki, choroba i kłopoty z synową sprawiły, ze ostatnie lata życia Krzywickiej to jedna wielka udręka. Tuszyńska nie maluje w pastelowych barwach ani „Gorszycielki”, ani otoczenia. To tragiczny portret kobiety, która była słyszanym głosem sumienia w przedwojennej Polsce. To portret kobiety, który warto oglądać co jakiś czas, bo głos, który się niego wydobywa, aktualizuje się. W toczącym się sporze o gender może warto zajrzeć ponownie do publicystyki Krzywickiej a nie tylko do jej biografii. A ta jest fascynująca.

Agata Tuszyńska, „Krzywicka. Długie lata gorszycielki”. Wydawnictwo Literackie, 2012, cena 54,90

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski