Przeciętnemu Polakowi nazwisko Ireny Krzywickiej niewiele mówi. Trudno się poniekąd dziwić, wszak największe sukcesy osiągała w okresie międzywojennym: synowa Ludwika Krzywickiego, wybitnego socjologa, kochanka Tadeusza Żeleńskiego-Boya, publicystka zaangażowana w krzewienie świadomego macierzyństwa, prawa kobiet do antykoncepcji…, pisarka i tłumaczka. Żyła długo – 95 lat. Przed śmiercią opublikowała autobiografię zatytułowana „Wyznania gorszycielki” (1992). Stało się to po latach milczenia, nieobecności w kraju. Krzywicka została z synem, wybitnym fizykiem, we Francji. Wydanie autobiografii przypadło w Polsce na okres transformacji ustrojowej i ostrej dyskusji o aborcję. „Gorszycielka” natychmiast znalazła się na sztandarach zwolenników liberalnego podejścia do aborcji. W „Wyznaniach gorszycielki” Krzywicka skoncentrowała się na przeszłości, a mnie interesowało również to, co się działo z nią po wojnie, kiedy z trudem się odnajdywała w polskiej rzeczywistości i życie na emigracji.
Przez ostatnie dwadzieścia lat Krzywicka pojawiała się w przestrzeni społecznej jako straszak. A to odwoływali się do niej homoseksualiści, a to feministki, a to przeciwnicy Kościoła… Krzywicka gorszycielka funkcjonował jako wytrych. Rzadko wznawiano jej powieści czy publicystykę. Adwokatem pisarki i publicystki stała się Agata Tuszyńska. Jej biografia wypełnia lukę na temat tego, co się z Krzywicka działo od 1962 roku. Wtedy jej syn Andrzej Otrzymał stypendium Fundacji Forda i wspólnie pojechali do Szwajcarii. Stamtąd udali się do Francji, gdzie autorka „Pierwszej krwi” zmarła w 1994.
Na emigracji Krzywicka zaprzestała pisania. Emigracja literacka jej nie przyjęła. W kraju była wyklęta, bo nie wróciła. Sama nie miała też chyba siły i ochoty pisać – jak wynika z ustaleń biografistyki. Krzywicka oderwana od polskiej rzeczywistości, nie miała o czym pisać. Ona miała temperament i zmysł bardziej dziennikarski niż literacki. Nie bez znaczenia była choroba i powolna utrata wzroku. Początkowo troszczyła się o syna, z czasem stawała się domownikiem, który wymagał opieki. Emigracja nie była usłana różami. Sukcesy naukowe syna nie wystarczały… Trudny charakter pisarki, choroba i kłopoty z synową sprawiły, ze ostatnie lata życia Krzywickiej to jedna wielka udręka. Tuszyńska nie maluje w pastelowych barwach ani „Gorszycielki”, ani otoczenia. To tragiczny portret kobiety, która była słyszanym głosem sumienia w przedwojennej Polsce. To portret kobiety, który warto oglądać co jakiś czas, bo głos, który się niego wydobywa, aktualizuje się. W toczącym się sporze o gender może warto zajrzeć ponownie do publicystyki Krzywickiej a nie tylko do jej biografii. A ta jest fascynująca.
Agata Tuszyńska, „Krzywicka. Długie lata gorszycielki”. Wydawnictwo Literackie, 2012, cena 54,90
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?