Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powstanie Wielkopolskie: Pierwsze strzały w centrum miasta

red
Stanisław Emilianowicz
Stanisław Emilianowicz
Czytając relacje powstańców, nie można nie zauważyć, że w chwili, gdy napięcie w mieście doszło do zenitu, nikt się nie wahał. Natychmiast sięgano po broń i karnie formowano oddziały. Pierwsze straty także nie odstraszały: tej machiny Niemcy nie mogli już zatrzymać...

Pierwszym poległym w Poznaniu był Franciszek Ratajczak, górnik z Westfalii i żołnierze pierwszowojennej armii niemieckiej. Ciężko ranny pod prezydium policji, zmarł. Tak okoliczności jego śmierci zapamiętał powstaniec Franciszek Nogaj.

Franciszek Nogaj
...Tymczasem ujrzałem, jak od pl. Wilhelmowskiego zbliżała się kompania, na czele której szedł dobrze mi znany Edmund Krauze. Była to 2. Kompania Bezpieczeństwa POW, skoszarowana w reducie "Ruch". Przemaszerowali ze śpiewem ul. Berlińską, obok gmachu Prezydium Policji, a Niemcy spokojnie na to patrzyli. W tym czasie przy Walku było coraz więcej uzbrojonych powstańców, wśród nich nasi spiskowcy, skierowani przez mego ojca pod Prezydium Policji.

Po oddaleniu się kompanii Krauzego w kierunku ul. Wiktorii (dzisiaj Lampego), wyszliśmy spod muru na środek jezdni, wypatrując brata z jego oddziałem. Mimo że latarnie gazowe nienadzwyczajnie oświetlały ulice, dzięki śniegowi można było dobrze rozróżnić sylwetki. Po raz drugi usłyszeliśmy polski śpiew, ale ten dochodził od strony ul. Wiktorii. Była to ta sama kompania Krauzego, która wracała i przemaszerowała znów obok budynku Prezydium Policji. Na czele oddziału szedł dowódca kompanii, a kilkanaście kroków za nim szef.

Na samym środku ul. Rycerskiej szef kompanii zatrzymał się, opuścił karabin do nogi i zaczął się rozglądać. W tym momencie nasza cała grupa stała pod oknami sklepu Wurttembergisches Metallwaren Geschaft przy ul. Rycerskiej i z zaciekawieniem spoglądaliśmy, co ten żołnierz zamierza zrobić. Po chwili ujrzeliśmy, jak podniósł karabin i oddał strzał do Prezydium Policji. Momentalnie odpowiedział kulomiot i żołnierz padł na ziemię. Posypały się szyby okna wystawowego sklepu cygar i papierosów "Kruger Oberbeck".

Rzuciłem się na ziemię przy samym narożniku budynku i zacząłem strzelać do kulomiotu. Za mną strzelał z pozycji klęczącej Walek. Niemcy odpowiadali nam, ale wszystko ładowali w okno wystawowe przy ulicy Berlińskiej. Usłyszałem, jak pękają ręczne granaty. Od razu zamknęła się brama Prezydium Policji. Kulomiot zamilkł i ze strony Niemców zapanowała cisza.
W tej ciszy ktoś biegł od strony ul. Teatralnej przed samym frontem budynku policji do leżącego żołnierza i wołał: "Nie strzelać!", a następnie "Nicht schiessen!" Gdy się zbliżył do rannego, zauważyłem, że to brat. Widzę, że Niemcy nie strzelają, to i ja podbiegłem, a za mną Walek, Stach Dąbrowski, Władysław Tarczyński i jeszcze kilku. Brat oznajmił nam, że jest to nasz szef kompanii Ratajczak. Ciężko rannego przenieśliśmy do bramy na ul. Rycerskiej 2, a stamtąd do biura firmy "Mercedes", które mieściło się w tym budynku na pierwszym piętrze. (…)

Do rannego przybyli jednocześnie ksiądz Chilomer i dr Pawlicki. Po zbadaniu Ratajczaka doktor kazał nam poszukać brata. Wybiegłem na ulicę i akurat natrafiłem na brata rozmawiającego z powstańcami. Zawołałem go i pospieszyliśmy na górę. Doktor stwierdził ciężki stan rannego i zażądał przewiezienia go do szpitala w celu dokonania operacji.

Stanisław Podeszwa
Dnia 27 grudnia po południu o godzinie szesnastej jechałem tramwajem z Wildy do miasta. Przy aptece wildeckiej podjechał na koniu do tramwaju mój kolega szkolny Piechowiak czy Piechocki, i wołał do mnie: "Jadę po karabin, bo w mieście się biją". Gdy tramwaj wjechał na Stary Rynek, zauważyłem pod pomnikiem św. Jana mego druha, harcerza Edmunda Falkiewicza, który wołał: "Polacy po broń!" Przywitawszy się ze mną, kazał mi poczekać, aż będzie 10 osób i tych polecił mi zaprowadzić do fortu za Groblą. W forcie tym były koszary kompanii bezpieczeństwa. Zgłosiłem się z ludźmi u druha Jana Przybeckiego, który pełnił tam funkcję feldfebla. Podzielił nas na oddzielne grupy umundurowanych i cywilów. Umundurowanym przydzielił broń długą i po 20 naboi. Zestawił z tych ludzi kompanię w sile 80 - 90 chłopa. Mnie przydzielił pierwszy pluton. Otrzymaliśmy taką instrukcję: idziemy do miasta jako 4. Kompania Bezpieczeństwa pod moim dowództwem. Zachować spokój i karność. Być na wszystko gotowym, 5 naboi do magazynku. Rozmawiać po niemiecku, aby zmylić czujność Niemców. Gdy nasze czoło znajdowało się przy budynku dyrekcji Poczty, otrzymaliśmy silny ogień z okien na strychu. Strzelał kulomiot i karabiny.

Ponieważ dowódcy kompanii z przodu nie było, więc wydałem rozkaz: "W prawo zwrot, ognia", a następnie: "Kryć się". Teraz miałem sposobność rozejrzeć się. Zauważyłem dwie czapki, jeden karabin oraz trzech ludzi leżących na chodniku i jezdni. Czy byli ranni lub zabici, nie wiem. Zauważyłem również, że moje dłonie krwawią dość silnie. Wydobyłem więc bandaże. Przy bandażowaniu rąk zauważyłem, że mam śrut.

Pewien cywil zaprosił mnie do swego mieszkania dla obandażowania. Powyjmował mi śrut i opatrzył rany, był to bowiem lekarz. Po wypiciu herbaty i krótkiej rozmowie wracałem do kompanii, niestety jej nie odnalazłem. Udałem się w dół ul. Święty Marcin (obecnie Czerwonej Armii) jako luzak.

Mogło być około godziny siódmej wieczorem, gdy usłyszałem od pl. Wolności strzelaninę. Od biegnącego chłopca dowiedziałem się, że to atak na policję. Udałem się w tym kierunku, ogień właśnie ustał, z bram wychodziło mrowie ludzi, wojskowych i cywilów. Uzbrojenie cywilów było różne: karabiny, ręczne granaty, drągi, łomy żelazne, siekiery. Było też dużo kobiet i wyrostków, rwących się do walki i robiących dużo zamieszania.

Wkoło pl. Wolności zrobił się taki tłok, że gdyby teraz znowu Niemcy otworzyli ogień, byłoby dużo trupów. Po pewnym czasie puszczono wieść, że idą saperzy. Zorganizowano w pośpiechu oddział uzbrojonych i pobiegliśmy do pl. Świętokrzyskiego (obecnie pl. Wiosny Ludów). Okazało się jednak, że kilka strzałów padło z wieży kościoła ewangelickiego i saperów nie zauważono. Patrolowaliśmy więc ul. św. Marcin, Piekary, Ogrodową, Rycerską (obecnie Ratajczaka)…

Stanisław Elmanowicz
"W wigilię Bożego Narodzenia przedświąteczny ruch na Starym Rynku. Było to już późno wieczorem, trzech podchmielonych żołnierzy zatrzymała żandarmeria (patrol niemiecki), i po krótkiej chwili słyszę, jak w języku niemieckim wykrzykują - "co wy przeklęte Niemcy szukacie jeszcze w Poznaniu?". No to myślę sobie, coś tu zaczyna być gorąco. I rzeczywiście, na moście Dworcowym, w dniu 26 XII 18 obserwowałem szpaler dzieci szkolnych oczekujących na przyjazd Ignacego Paderewskiego, przyjazd przez Św. Marcin do Bazaru. Przed Bazarem, w dniu 27 grudnia po południu, wielkie tłumy Polaków, różne delegacje idą na przywitanie Wielkiego Gościa. Woźny wpuścił jeszcze delegację Bamberek, zamknął żelazną bramę Bazaru i krzyknął - "Polacy, rozejść się, bo grozi niebezpieczeństwo". Na wysokości Biblioteki Raczyńskich widzę kompanię szóstaków, która wymaszerowała z ka-rabinami maszynowymi na plecach i śpiewała "Deutschland, Deutschland uber alles". Jeden Niemiec w cywilu powiada do mnie (a byłem w mundurze wojska niemieckiego): człowieku dołącz się, dostaniesz 10 marek. W tym Polacy na placu Wolności zdejmują nakrycia z głów i śpiewają "Jeszcze Polska nie zginęła". Niemcy zrywają sztandary koalicyjne i polskie, rozlegają się krzyki "Polacy po broń", i w Zbrojowni na Garbarach dostałem mały karabin kawaleryjski, i tak się rozpoczęło powstanie i walka zbrojna o byt państwowy po blisko 150-letniej niewoli..."

Wspomnienia Stanisława Elmanowicza uderzają wielką ilością detali, choć on sam zaznacza, że w topografii Poznania słabo się wówczas orientował. Przeżywał jednak te chwile, przez co wyraźnie zapisały się w jego pamięci. Owi szóstacy, którzy szli z karabinami maszynowymi na plecach, to żołnierze pruskiego słynnego 6. Pułku Grenadierów, z którymi kilka dni później spotkają się powstańcy w boju.

"Nas powstańców skoszarowano na Grollmanie, skąd chodziliśmy na służbę patrolową po mieście i na dworzec. Początkowo chodziliśmy na kolację do sióstr zakonnych przy ul. Półwiejskiej. (...) W styczniu 1919 roku, z początkiem miesiąca, po zbiórce na placu Wolności, wymaszerowaliśmy nocą na zdobycie koszar saperów na Wildzie. Tereny dziś zabudowane przez Zakłady Cegielskiego były w tamtych czasach gołym polem i jedno gospodarstwo. Koszary było widać jak na dłoni, a wszystkie okna były oświetlone, co miało nas w błąd wprowadzić, że załoga czuwa. Koszary nad ranem bez walki zostały zdobyte, a posterunek po polsku się odezwał, że my już dawno na was czekali. Szczupła załoga żołnierzy i oficerów w kalesonach została wzięta do niewoli, poza tem skład broni i amunicji, a w stajniach moc rowerów i zdechłych koni".

Powstańcy wracali ul. Dolna Wilda i wówczas spotkał ich staruszek, który zdjął czapkę i głośno płakał, mówiąc, że "doczekał oglądania wojska polskiego i Bogu dziękował za tę chwilę, a nam zazdrościł tego szczęścia (...) Miałem wówczas 19 lat i dumny byłem, że dane mi było należeć do pokolenia, które chwyciło za broń, by urzeczywistnić święte marzenia ojców i dziadów".

Następnie Stanisława przeniesiono do koszar artyleryjskich na Sołaczu, gdzie intensywnie uczył się pieśni żołnierskich. Stamtąd też ruszył na zdobycie Ławicy, a następnie zakwaterowano go na Cytadeli. Tam doszło do incydentu z grupą Niemców w cywilnych ubraniach, którzy chcieli wysadzić obiekty Cytadeli, ale w walce zostali zabici.

Z Cytadeli żołnierze wymaszerowali na plac Wolności, gdzie odbyła się uroczysta przysięga i niebawem przeniesiono ich do Biedruska, gdzie "po tak częstych przerzutach zostaliśmy ostatecznie zorganizowani jako 1. Pułk Strzelców Wielkopolskich".

Michał Dzierżyński

"Gdy 27 grudnia 1918 roku wybuchło powstanie w Poznaniu, byliśmy gotowi do walki z zaborcą. Toteż następny dzień rozpoczęliśmy umacniać władzę polską w powiecie poznańskim. Niemcy nie stawiali w naszej okolicy żadnego większego oporu, pierwsza nasza działalność to rewizje pociągów jadących z Krzyża do Poznania, by Niemcy nie przewozili broni, amunicji i posiłków dla stłumienia powstania w Poznaniu. W pierwszych dniach stycznia 1919 roku na wezwanie władz powstańczych udała się nasza grupa powstańcza z okolicy do Dopiewa pow. Poznań. Dopiewo stało się punktem zbornym dla wszystkich grup powstańczych powiatu zachodnio-poznańskiego pod dowództwem kapitana Andrzeja Kopy. Było to między 2 a 3 stycznia 1919 roku. W nocy z 4 na 5 stycznia oddział powstańczy powiatu zachodnio-poznańskiego liczący około 500 ludzi wyruszył w dwóch grupach do boju; pierwsza grupa na Ławicę, druga pod Wolsztyn. Ja znalazłem się w drugiej grupie pod Wolsztynem. Po zdobyciu Wolsztyna i Ławicy (lotniska) wróciliśmy z powrotem do Dopiewa. Tu odbywały się ćwiczenia wojskowe według polskiej komendy, i tu złożyliśmy przysięgę na sztandar powstańczy ufundowany przez polskie społeczeństwo. Przysięga odbyła się w kościele parafialnym w Konarzewie. Mijały dni styczniowe, ja z moim bratem nierozłączeni trwaliśmy na posterunku gotowi do największych poświęceń. Nadszedł jednak dzień naszej rozłąki. Zarządzono zbiórkę i oznajmiono, kto jest wyszkolonym artylerzystą, niech wystąpi, i powiedziano, że w Poznaniu są armaty, a nie ma wyszkolonych artylerzystów, toteż niezwłocznie pożegnałem się z bratem i wyjechałem tego samego dnia do Poznania i zgłosiłem się w koszarach artylerii przy ul. Solnej, było to 14 stycznia 1919 r.. Formowanie naszej baterii nie trwało długo. Po skompletowaniu części bojowej, to jest 4 armat i 4 jaszczy, bateria nasza wyjeżdżała na ulice Poznania, by pokazać ludności, czym i jaką bronią rozporządzają powstańcy, i to się robiło kilka dni z rzędu, aż nadszedł dzień 25 stycznia 1919 r. W tym to dniu wszystkie oddziały powstańcze Poznania złożyły na placu Wolności uroczystą przysięgę walki aż do zwycięstwa. Dowódcą frontu Wielkopolskiego został generał Dowbor-Muśnicki".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski