Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znów rozczarowanie - tylko remis z ŁKS 

Maciej Lehmann
Marcin Kikut zapewnił Lechowi wygraną w Gliwicach
Marcin Kikut zapewnił Lechowi wygraną w Gliwicach Andrzej Szozda
-Mieliśmy milion sytuacji, żeby strzelić zwycięskiego gola. I były to takie okazje, że nawet z zamkniętymi oczami naszym obowiązkiem było umieścić piłkę w siatce. Nie udało się i nie usprawiedliwia nas nawet to, że Bodzio wyczyniał cuda w bramce - mówił po sobotnim pojedynku Rafał Murawski.

Bramkarz ŁKS Bogusław Wyparło zagrał mecz sezonu. Skapitulował dopiero w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Lech po raz kolejny "uciekł grabarzowi spod łopaty", ale trafienie Bartosza Bosackiego nikogo w Poznaniu nie usatysfakcjonowało, bo poznaniacy tylko zremisowali z broniącymi się przed spadkiem łodzianami i stracili pozycję lidera. Gdyby goście mieli więcej zimnej krwi, mogli wywieźć z Poznania nawet trzy punkty.

Koncert gry Wyparły rozpoczął się w 21. min. Po znakomitym prostopadłym podaniu Jakuba Wilka, w sytuacji sam na sam z bramkarzem ŁKS był Robert Lewandowski. Bodzio W odważnie rzucił się pod nogi lechity i wygrał ten pojedynek. Chwilę wcześniej świetną sytuację miał Piotr Świerczewski, ale naciskany przez obrońców Lecha, strzelił wysoko nad bramką.

-Jak to są "rycerze wiosny", to my mamy "śpiących rycerzy" skomentował jeden z kibiców gospodarzy to, co działo się w pierwszej połowie. Lech grał wolno, bez agresji i wykorzystali to łodzianie. Tuż przed końcem pierwszej połowy Czerkas z Kujawą rozgrywali piłkę przed polem karnym, obrońcy Kolejorza zareagowali zbyt późno i piłka po pięknym strzale Rafała Kujawy wylądowała w bramce Krzysztofa Kotorowskiego.

To był zimny prysznic dla gospodarzy. Podopieczni Franciszka Smudy natychmiast rzucili się do odrabiania strat, ale na przeszkodzie dwukrotnie stawał im Wyparło. W obu przypadkach z bliska strzelał Wilk. - Szkoda, że zamiast przymierzyć, zamykał oczy i walił z całej siły - narzekali kibice.

Po zmianie stron na bramkę Wyparły sunął atak za atakiem, lecz Lewandowski z Wilkiem prześcigali się w marnowaniu sytuacji. W 48. minucie lechici zdobyli gola, jednak arbiter uznał, że Lewandowski, który dobijał strzał Semira Stilicia, był na pozycji spalonej.

Łodzianie też mieli sytuacje po groźnych kontratakach. Najlepszą zmarnował Czerkas, który zamiast próbować minąć Kotoro-wskiego, zdecydował się na podanie do Biskupa i uczynił to niedokładnie, że bramkarz Lecha złapał piłkę.

Kiedy w ostatnim kwadransie Smuda przesunął do ataku Manuela Arboledę, to był akt desperacji poznańskiego szkoleniowca. Tymczasem bramkarz ŁKS dokonywał nieprawdopodobnych rzeczy. W jaki sposób obronił strzały Lewandowskiego i Peszki z trzech metrów, pozostanie chyba jego tajemnicą. 18 (!) rzut rożny przyniósł Lechowi wreszcie powodzenie. W ogromnym zamieszaniu podbramkowym trafił Bosacki, ale z tej bramki radość była niewielka.

<b>Lech Poznań - ŁKS Łódź 1:1 (0:1)</b>
<b>Bramki:</b> Bartosz Bosacki - Rafał Kujawa (43).
<b>Sędzia:</b> Mirosław Górecki (Katowice).
<b>Widzów</b> 16 000

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski