Justyna Nijakowska, która jeszcze kilka miesięcy temu prowadziła sklep z naszywkami (teraz właścicielem jest syn) już raz została przez Temidę ukarana. Na wniosek policji sąd nałożył na nią 500 złotych grzywny. Odwołała się. Zamiast jednego posiedzenia sąd w sprawie orła musi przeprowadzić teraz cały proces.
- Już teraz kosztuje to nas więcej niż grzywna, ale widocznie taki jest koszt normalności w tym kraju - mówiła Justyna Nijakowska jeszcze przed salą sądową. - Noszenie naszywki z orłem to przejaw patriotyzmu. Dlatego je sprzedajemy. Dopatrywanie się w tym łamania prawa to absurd.
Czytaj także: Za naszywkę z orzełkiem zapłaci 500 zł kary?
Już na sali sądowej nie przyznała się do winy, którą miało być wspomniane demonstracyjne okazywanie lekceważenia narodowi polskiemu i RP. Do akt sprawy trafił główny "podejrzany" - czarny orzeł na naszywce.
Kolejną przesłuchaną wczoraj osobą był 66-letni emeryt z Łodzi, który doniósł na Justynę Nijakowską. Nie wycofał się ze swojego oskarżenia.
- Ten wizerunek nie ma nic wspólnego z godłem Polski - argumentował. - Każdy przecież wie, jak wygląda nasze godło.
A spór dotyczy nie tylko kolorów, ale także opisu samej naszywki. Według Nijakowskiej była sprzedawana jako "godło Polski, POLSKA, gaszone, oliwkowe tło". Teraz w opisie pojawiło się jeszcze "stylizowane". Łodzianin nie potrafił sobie przypomnieć pełnego opisu sprzed kilku miesięcy.
- O czym my tu dyskutujemy?! - zdenerwował się. - Było podpisane, że godło? Było.
Kolejna rozprawa w sprawie orła w lutym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?