Oczyszczona z zarzutów mieszkanka Wronek jest bardzo rozgoryczona. Podejrzewa, że z powodu akcji policji straciła pracę. Nikt nie przeprosił jej za brutalne potraktowanie.
We wrześniu 2008 roku policjanci z Szamotuł bez nakazu przeszukania weszli do domu kobiety, twierdząc, że w 2005 roku jej laptop był używany do nielegalnego odbioru telewizji i zabiorą go z polecenia prokuratury w Łodzi. Nie pomogło pokazanie dowodu, że komputer kupiono zaledwie przed rokiem. Według relacji pani Lidii i innych domowników jeden z funkcjonariuszy pchnął kobietę, która przewróciła się wraz z 3-letnią córeczką. Kobiecie od upadku otworzyła się rana po niedawnej operacji nowotworu.
Łódzka prokuratura wydała wstecznie nakaz przeszukania, ale zorientowała się, że w sprawie mogło dojść do pomyłki. Wątek mieszkanki Wronek wyłączono i przekazano prokuraturze w Szamotułach. Ta niedawno umorzyła śledztwo. Nie stwierdzono, by laptop służył do pirackiego odbioru telewizji. W mieszkaniu kobiety nie znaleziono także dowodów mogących na to wskazywać.
Sprawa od początku budziła zdziwienie firmy, która rzekomo miała paść ofiarą mieszkanki Wronek. - Od lat działamy na rzecz ograniczenia piractwa. Nasza firma nie ma jednak wpływu na sposób przeprowadzania akcji przez policję - stwierdziła wczoraj Dorota Zawadzka, rzecznik Canal+.
Jeszcze bardziej stanowczo odciął się od działań policji wobec pani Lidii dyrektor działu do walki z piractwem Canal+. - To bardzo przykra sytuacja, ale nie mamy z nią nic wspólnego. Z naszej strony nie kierowaliśmy do organów ścigania żadnych oskarżeń wobec tej pani, ani też nie przedstawialiśmy dowodów mających wskazywać personalnie, żeby ona lub jej mąż popełnili przestępstwo - tłumaczy Zbigniew Taraś. Wyjaśnia, że gdyby takie podejrzenia były, jego firma rozwiązałaby umowę z mieszkanką Wronek. Tymczasem jest ona od 2005 roku cały czas legalną abonentką Canal+.
Akcja policji zaważyła na życiu pani Lidii. Zarekwirowanie komputera pozbawiło ją dostępu do internetu, co znacznie utrudniło jej studia. Wkrótce straciła też pracę (była kierownikiem serwisu w znanej firmie). - Wronki to nieduże miasto. Szybko rozniosło się, że była u mnie policja. Mam podstawy przypuszczać, że mój pracodawca nie chciał mieć nic wspólnego z osobą podejrzewaną o przestępstwa - żali się rozgoryczona kobieta. Płacze, kiedy opowiada o tym, co stało się, kiedy wróciła z komendy w Szamotułach ze zwróconym jej w końcu laptopem: - Córeczka zapytała mnie: "teraz cię mamo nie bili?"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?