Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces przeciwko lekarce. Nie zleciła badań, pacjentka prawie umarła

Barbara Sadłowska
- W sytuacji polskiej służby zdrowia i źle pojętej ekonomii leczenia ogranicza się badania kosztem pacjentów. Na to przyzwolenia władzy sądowniczej być nie może - mówił adwokat Sławomir Szczęsny, reprezentujący pokrzywdzoną Ewę Scherner w procesie wytoczonym lekarce rodzinnej. Prokuratura zarzuca Elżbiecie C., że postawiła błędną diagnozę, przez co naraziła na niebezpieczeństwo pacjentkę. Poznański sąd oddał dzisiaj głos stronom. Wyrok ogłosi za tydzień.

Wildecka prokuratura postawiła jej zarzut narażenia pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, co miało polegać na zaniechaniu zlecenia koniecznych badań.

28 października 2008 roku Ewa Scherner poszła do Elżbiety C., skarżąc się na silne bóle w klatce piersiowej. Lekarka przepisała jej środki przeciwbólowe. Podczas kolejnej wizyty, 4 listopada Ewa Scherner nadal narzekała na silny ból... i dostała kolejną receptę. Podobno nie zbadała pacjentki. - Pamiętam, że jak Ewunia wyszła, była zdziwiona, że jej nawet nie osłuchała - powiedział mąż Ewy, Rafał Scherner.

Elżbieta C. nie pamięta, czy podczas tej wizyty badała pacjentkę. - Mówiła cały czas, że bardzo boli. Uważam, że moje postępowanie było adekwatne do stanu pacjenta, bo diagnozowałam ból - wyjaśniła Elżbieta C. - Nie można wymagać od lekarza, żeby diagnozował coś, czego pacjent nie zgłasza.

Dopiero w szpitalu okazało się, że przyczyną bólu był ropień opłucnej. Podczas drenażu ropy doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Dzięki natychmiastowej reanimacji pani Ewa przeżyła, ale wymaga całodobowej opieki. Nie chodzi, porusza się na wózku inwalidzkim, straciła pamięć, mówi z trudem. Opiekują się nią na zmianę rodzice, córka i mąż. - Szwagier namówił mnie, żebym umieścił Ewunię na oddziale paliatywnym - mówi pan Rafał. - Ale kiedy myślałem, że ona leży tam pośród tych umierających ludzi, nie wytrzymałem i następnego dnia zabrałem żonę do domu.

Lekarka nie przyznała się do winy. Przekonuje, że do zatrzymania krążenia doszło w szpitalu i nie ma związku pomiędzy jej diagnozą, a obecnym stanem zdrowia pacjentki.

We wtorek poznański sąd, przed którym toczył się proces Elżbiety C., postanowił oddać głos stronom. Prokurator zażądał dla oskarżonej kary 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata oraz zasądzenia 8 tysięcy nawiązki dla Ewy Scherner. Adwokat Sławomir Szczęsny w swoim wystąpieniu podkreślał, że istotą zarzutu jest narażenie pokrzywdzonego na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - To przestępstwo nie jest uzależnione od skutków w postaci stanu zdrowia pacjenta - mówił adwokat Szczęsny, przypominając, że lekarka nie musiała kierować pacjentki na super specjalistyczne badania - wystarczyłoby rentgen klatki piersiowej i badania laboratoryjne, by pokrzywdzona została przyjęta do szpitala z właściwym rozpoznaniem.

- Pani jest najważniejsza w tej sprawie jako pokrzywdzona - powiedziała sędzia Izabela Dehmel, oddając głos Ewie Scherner. - O co pani wnosi?
- Nie chcę siedzieć na wózku, chcę chodzić na własnych nogach - powiedziała Ewa Scherner.
- Czy pani chce, żeby oskarżona została ukarana? - doprecyzowała sędzia.
- Musi odpowiedzieć za to, co mi zrobiła. Czuję się pokrzywdzona - powiedziała pani Ewa.

Obrońca Elżbiety C. wnosił o jej uniewinnienie, przypominając, że pacjentka nie zgłaszała żadnych dolegliwości układu oddechowego. Natomiast lekarka w swoim ostatnim słowie zarzuciła biegłym z białostockiego Zakładu Medycyny Sądowej, że w swojej opinii odnosili się do rozpoznanego schorzenia, które na dodatek występuje dużo częściej na wschodzie Polski niż w Wielkopolsce. - Moim badaniem wykluczam najczęstsze dolegliwości, co stopniowo zawęża diagnostykę - mówiła Elżbieta C. , dodając, że sytuacje zagrożenia życia nie są domeną lekarza rodzinnego.

Sąd wszystkich wysłuchał, a wyrok ogłosi w najbliższy wtorek, 10 grudnia.
Po opuszczeniu sali pani Ewa przyznała, że teraz czuje się lepiej. Jej mąż dodał, że korzysta z rehabilitacji w szpitalu ortopedycznym. - I normalnie codziennie ma godzinę rehabilitacji w domu - powiedział Rafał Scherner.

Oprócz kończącej się sprawy karnej toczy się proces cywilny.
- W imieniu mojej klientki złożyłem pozew do sądu. Domagamy się w nim od spółki Medicor i jej ubezpieczyciela zwrotu kosztów leczenia i rehabilitacji, zasądzenia dożywotniej renty w związku ze zwiększonymi potrzebami powódki oraz zadośćuczynienia za doznaną krzywdę - wyjaśnił mecenas Sławomir Szczęsny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski