Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teren przeciw Kaczyńskiemu

Amelia Panuszko, Paulina Rolek
Konflikt wokół europosła Marcina Libickiego może stać się początkiem głębokiego kryzysu w Prawie i Sprawiedliwości
Konflikt wokół europosła Marcina Libickiego może stać się początkiem głębokiego kryzysu w Prawie i Sprawiedliwości GRZEGORZ DEMBIŃSKI
Po awanturze o Marcina Libickiego, który decyzją Komitetu Politycznego PiS wyleciał z listy wyborczej do europarlamentu, Prawo i Sprawiedliwość stanęło w obliczu buntu partyjnych dołów przeciw centrali.

Lokalnych działaczy irytuje stosowanie przez Jarosława Kaczyńskiego podwójnych standardów w ocenie uczciwości polityków swojej partii i arogancja tzw. warszawki, która lekceważy opinie "terenu" i wsadza na listy w regionach stołecznych gwiazdorów.

- Zmienili wszelkie ustalenia co do list wyborczych i pojechali sobie na święta, ale to nie będą dla nich spokojne święta - odgraża się jeden z (jak sam o sobie mówi) oszukanych posłów PiS. Twierdzi, że po świętach szykują się kolejne spektakularne odejścia z partii Jarosława Kaczyńskiego.

Skąd taka irytacja? Po wyrzuceniu Libickiego z poznańskiej listy Prawa i Sprawiedliwości w wielkopolskich strukturach partii zawrzało. W geście solidarności z Libickim legitymacje partyjne oddało dwóch posłów tej partii - Jan Filip Libicki (syn europarlamentarzysty) i Jacek Tomczak, a także trzech samorządowców (szef klubu PiS Norbert Napieraj, radny Wojciech Wośkowiak oraz radny sejmiku Artur Różański).

- Rezygnujemy z członkostwa w PiS. Jesteśmy ludźmi honoru. Nie mamy zamiaru w tym uczestniczyć - mówił na konferencji Tomaczak.

Stronnicy Marcina Libickiego utrzymują, że surowe standardy, o których mówił Jarosław Kaczyński, karząc europosła, nie są przestrzegane, gdy oskarżenie o współpracę z SB dotyczy swoich - prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika i posła Bogusława Kowalskiego. Tych dwóch nie ukarano, ale Libickiego - tak.

Na odejściu pięciu wspomnianych działaczy prawdopodobnie się nie skończy. Tuż przed feralnym zebraniem Komitetu Politycznego, który zdecydował o losie Libickiego, inna grupa działaczy związanych z europosłem zapowiedziała, że jeżeli nie będzie on otwierał listy, złożą legitymacje partyjne.

Bunt przeciw wszechwładzy Kaczyńskiego w kujawsko-pomorskim ma inne podłoże. Komitet Polityczny dał tutejszą jedynkę Ryszardowi Czarneckiemu, choć to miejsce było zarezerwowane dla byłego prezydenta Bydgoszczy - Kosmy Złotowskiego. Jakby tego było mało, Joachim Brudziński, przewodniczą- cy Zarządu Głównego PiS, stwierdził, że lista z tego regionu jest słaba.

Te słowa doprowadziły pomorskich działaczy partii do białej gorączki. W proteście przeciw arogancji "warszawki" ze startu w wyborach zrezygnował zarówno Złotowski, jak i przymierzany do drugiego miejsca na liście były senator Józef Łyczak. Niewykluczone, że tuż po świętach wystąpią z partii.
Wbrew pozorom, w tej rozgrywce chodzi nie tylko o urażone ambicje lokalnych polityków PiS. Działacze z Bydgoszczy wprawdzie przyznają, że Kosma Złotowski oraz Józef Łyczak to nie są nazwiska znane w kraju, jednak ich zdaniem w wyborach nie głosuje "warszawka", a właśnie elektorat regionalny. Z wyraźną ironią przypominają slogan wyborczy, który często powtarza Jolanta Szczypińska: Naszym skarbem są ludzie w terenie.

- Ustalenia Komitetu Politycznego to wyrok na kilkunastu ludzi - denerwuje się poseł Wojciech Mojzesowicz. - Trzeba mieć szacunek dla siebie. Nie może być tak, że robimy z siebie i z naszego elektoratu durni zmieniając przekaz, który wcześniej im wysłaliśmy - dodaje. Sugeruje przy tym, że metody postępowania PiS-owskiej centrali z działaczami lokalnymi są rodem z PRL-u.

To zakamuflowane ostrzeżenie dla Jarosława Kaczyńskiego, że politycy PiS w regionach nie oddadzą łatwo pola, a ruch oporu rośnie w siłę.

- Dzwonią do mnie różni działacze, którzy nie są zadowoleni z miejsc na listach - potwierdza jeden z członków kierownictwa partii. Zastrzega jednak, że na razie są to "działacze ze średniej półki". Jednym z nich ma być m.in. Jacek Ciechanowski, wiceszef Prawa i Sprawiedliwości w Pile.

- Mam sygnały, że poszczególne osoby rezygnują ze startu na naszych listach - przyznaje Jarosław Zieliński, sekretarz generalny PiS. Uspokaja jednak, że "luki będą uzupełniane".

Mojzesowicz pociesza się, że kierownictwo jeszcze zmieni zdanie co do sposobu obsadzania list wyborczych, ale to chyba złudne nadzieje. - Do momentu rejestracji list nie jest to decyzja prawna, ale polityczna - mówi Adam Lipiński, wiceprezes partii, dając do zrozumienia, że klamka zapadła i żadnych negocjacji już nie będzie.

Czy partii Jarosława Kaczyńskiego grozi rozłam? Według komentatorów przed wyborami raczej nie. - Partia się jeszcze nie rozleci, ale sprawdzianem będą eurowybory - mówi dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Gdyby PiS poniósł w nich klęskę, wielu członków tej partii zapewne opuściłoby tonący okręt - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Teren przeciw Kaczyńskiemu - Głos Wielkopolski

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski