Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd wymierzył surowszą karę, niż chciał prokurator. Dlaczego?

Barbara Sadłowska
Sąd nie uwierzył w alkoholową niepamięć oskarżonego, któremu stan upojenia nie przeszkodził w poszukiwaniach Agnieszki
Sąd nie uwierzył w alkoholową niepamięć oskarżonego, któremu stan upojenia nie przeszkodził w poszukiwaniach Agnieszki 123 rf
12 lipca 2012 roku policjanci ze strażakami włamali się do mieszkania 35-letniego Michała R., dla kolegów - "Ruska". O interwencję poprosili lokatorzy kamienicy przy ulicy Taczaka. Nie widzieli Michała R. od kilkunastu dni. Niepokoił ich też gnilny zapach i obecność robactwa. Jednak to nie zwłoki Michała R. znaleziono. Szybko ustalono, że w mieszkaniu mężczyzny leży jego dziewczyna, 29-letnia Agnieszka S., której matka zgłosiła zaginięcie córki kilka dni wcześniej. Obok ciała leżały kawałki połamanego kija - domniemanego narzędzia zbrodni. 15 lipca Michał R. został zatrzymany jako podejrzany o zabójstwo. Nie przyznał się do winy.

Wersja oskarżonego
Dzień wcześniej, 30 czerwca Michał zabrał Agnieszkę na grilla w Janikowie. Wypił dużo. Jak mówił: "urwał mu się film". Gdy się ocknął, zauważył, że Agnieszki nie ma w mieszkaniu. Podejrzewał, że może poszła do matki. Tam jej jednak nie było. Był tak wściekły, że pobił jakiegoś przypadkowego przechodnia. Wtedy otrzymał SMS-a od kolegi, że Agnieszka jest u znajomych. Poszedł po nią i kazał wracać do domu. Powiedziała, że nie pójdzie. Wtedy Michał R. chwycił drobną, ważącą niespełna 40 kilogramów kobietę i wyniósł. W mieszkaniu przy Taczaka byli sami.

- Coś mi wtedy odbiło, nożyczkami obcinałem jej włosy. Gdy zobaczyła się w lustrze, rzuciła we mnie popielniczką. Nie trafiła - relacjonował Michał R. Przyznał się, że dwukrotnie uderzył ją w twarz. Co działo się potem, nie pamięta. Obudził się na ławce przy stawku w parku przy Uniwersytecie Ekonomicznym i poszedł wypić piwo w bramie. Kiedy wrócił do mieszkania, zobaczył Agnieszkę leżącą na podłodze. Mówił, że chciał ją obudzić, ale była już zimna. Uznał, że najlepiej będzie zniknąć. Do swojego mieszkania przyjechał tylko raz, żeby zabrać swoje rzeczy.

- Ja nie chciałem wracać do domu, bo tam leżała Agnieszka - wyjaśnił. W tym czasie dzwonił do matki dziewczyny, udając, że też jej szuka. Nie powiedział, że Agnieszka nie żyje.

To mógł być tylko Rusek
Poznański sąd orzekając w procesie Michała R. musiał ustalić, że zgodnie z tezami prokuratora oskarżony zabił Agnieszkę S. Przyczyną jej śmierci był wstrząs urazowy, spowodowany licznymi i silnymi uderzeniami. Jak stwierdził biegły, narzędziem mógł być połamany kij, z odciskami palców Michała R. oraz śladami biologicznymi oskarżonego i pokrzywdzonej. Ale bezpośrednich świadków nie było, a Michał R. nie przyznawał się do winy.

Jednak w ocenie sądu, wszystkie zebrane dowody potwierdzały, że to właśnie on zabił Agnieszkę. Sędzia Mariola Skierś w ustnym uzasadnieniu wyroku wyliczała kolejno: oględziny miejsca zbrodni, sekcja zwłok, połamany kij...

- Tylko oskarżony miał klucze do mieszkania - powiedziała sędzia Skierś. - Był z pokrzywdzoną cały dzień, poszedł po nią po SMS-ie od kolegi i tylko on był z nią w mieszkaniu, w którym tak jak zawsze spędzała noc, żeby wrócić nad ranem do matki, podać dzieciom śniadanie i przygotować je do szkoły.

Prokurator żądając dla Michała R. 25 lat więzienia, przekonywał, że oskarżony chciał zabić i zabił. Ustalenia sądu były jednak inne. Uznał, że Michał R. nie zamierzał zabić swojej dziewczyny, ale nie przerwał okładania jej kijem, mimo tego, że pokrzywdzona nie reagowała na uderzenia.

- Gdzie upadła, tam leżała. Nie mogła się bronić, nie mogła uciec - mówiła sędzia Skierś.

W sądowej praktyce surowiej każe się sprawców, którzy zabili z premedytacją, niż tych, którzy nie zaplanowali zbrodni. W przypadku Michała R. sąd tak nie uczynił. Wymierzył karę najsurowszą - dożywocie, bo nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących w zachowaniu Michała R. przed, w trakcie i po zabójstwie.

Przed zbrodnią: listy zza grobu
Sąd ustalił, że wcześniej Michał R. znęcał się nad Agnieszką. Była bita i poniżana. Bała się odejść, bo szantażował ją, że wtedy zabije jej dzieci. Dowodem w procesie były listy Agnieszki do brata. Biegły grafolog potwierdził, że to ona je pisała. W poczuciu zagrożenia, zastraszana, pełna obaw o bezpieczeństwo dzieci. O przemocy i zniewoleniu w jej związku z Michałem R. opowiadały też matka, rodzeństwo Agnieszki, kurator sądowy... a nawet sam oskarżony. Przyznał, że nie podobało mu się, że Agnieszka chce skończyć szkołę średnią i znalazła pracę w kiosku.

- Byłem bardzo zazdrosny i kazałem jej porzucić pracę - mówił Michał R. Sam podobno utrzymywał się ze sprzedaży złomu, chociaż jego karta karna zdradza, że kradzieże nie budziły w nim wyrzutów sumienia.

- Córka na pewno na początku go kochała, ale potem się bała. On ją tak tłukł, że była cała posiniaczona. Pod koniec zdała sobie sprawę, że ten związek nie ma sensu. Miała wyjechać do Holandii do pracy - zeznała matka Agnieszki. - Ja nie raz tłumaczyłam jej: - Po co ci taki chory związek, masz dzieci. Ona wtedy powiedziała: - Czy nie rozumiesz mamo, że on mi dzieci zabije?

- Robił jej awantury o głupoty, bo źle postawiła kubek i był chorobliwie zazdrosny - powiedziała siostra Agnieszki. - Groził jej wiele razy, że jeżeli ona z nim nie będzie, to porwie jej dzieci, jak wyjdą ze szkoły i nigdy ich nie zobaczy.

Dzieci też bały się Michała R., który powiedział im, że: "Jak matka będzie nawalać i nie nocować u mnie, to wsadzę jej łeb do frytkownicy".

Matka i siostra zeznały, że oskarżony zmuszał Agnieszkę do tych nocnych wizyt. Przychodził pod ich budynek, nękał domofonami z obelgami, poganiał licznymi SMS-ami, potrafił wyciągnąć z mieszkania za włosy. Nie żałował jej wulgarnych wyzwisk ani gróźb. Na przykład takich, że obetnie jej włosy i nogi, a potem wyrzuci nago na ulicę. Bił. Tylko raz poszła do szpitala ze stłuczoną nogą, kiedy Michał pobił ją siekierą. Nie mogła chodzić, obawiała się złamania... Ale lekarzowi powiedziała, że spadła ze schodów. - Nie mogła chodzić, a ten osobnik i tak kazał jej przyjść - zeznała matka.

- Miała co chwilę zmieniany numer telefonu, żeby nie można się było z nią kontaktować - zeznał brat Agnieszki. - Gdy załatwiała konto walutowe i paszporty dla dzieci, panicznie się bała, że on ją śledzi. Po kryjomu to wszystko robiła. Mówiła, że boi się Michała, który ją bije za to, że go nie słucha i chodzi do dzieci.

Po zbrodni: jakby nic się nie stało
- Nie wezwał pogotowia, nawet nie poprosił o pomoc sąsiadów. Poszedł spokojnie na piwo z kolegą - mówiła sędzia Mariola Skierś. - Co więcej, potrafił wrócić do mieszkania po swoje rzeczy, nie wchodził tylko do pokoju, w którym leżała, żeby nie sprawiać sobie "przykrości" widokiem zmarłej. Telefonował do jej matki i siostry, mówiąc, że szuka jej i chce ją znaleźć - bo chciał, żeby jak najpóźniej zgłosiły zaginięcie.

Podczas procesu Michał R. walczył do końca. Zarzucał świadkom, że kłamią. Zeznania byłej szefowej Agnieszki skwitował uwagą, że była złym pracodawcą i nadmiernie wykorzystywała jego dziewczynę, zmuszając ją do pracy w soboty.

Jeszcze podczas ostatniej rozprawy, w październiku, Michał R. kombinował, jak wykazać, że wiedział o planowanym wyjeździe 29-letniej Agnieszki S. do pracy w Holandii i zamierzał pojechać razem z nią. Przeczyłoby to tezie oskarżenia, że kobieta chciała uciec przed nim za granicę. Michał R. podał nazwiska świadków, którzy mieliby potwierdzić historię o wspólnym wyjeździe. Tyle tylko, że jak ustalił sąd, te osoby nie przebywają w Polsce i nie wiadomo, gdzie ich szukać. Oddalił wniosek oskarżonego - jako zmierzający do przedłużenia procesu.

Inteligentny i agresywny
Sąd nie uwierzył też w alkoholową niepamięć oskarżonego, któremu stan upojenia nie przeszkodził w poszukiwaniach Agnieszki i wyniesieniu jej od znajomych.

- Rozzłościł się, bo pokrzywdzona wyszła bez jego zgody i nie powiedziała, gdzie idzie. Był tak wściekły, że obciął jej włosy, żeby ją oszpecić - mówiła o motywach brutalnego pobicia sędzia Skierś. - Chciał decydować o całym jej życiu, czy może pracować i gdzie musi nocować. Dobrze wiedział, że jest matką dwojga dzieci i pozbawił je najważniejszej osoby.

Autorzy opinii sądowo-psychiatrycznej stwierdzili u Michała R. wysoki poziom inteligencji, ale jeszcze wyższy poziom agresji. Przemoc wobec innych, słabszych była stale obecna w jego życiu, dlatego w ocenie sądu zasłużył na karę izolującą go od społeczeństwa. Wtorkowy wyrok poznańskiego Sądu Okręgowego, jest - jak informowaliśmy, nieprawomocny. Na pewno zaskarży go obrońca Michała R., który wnosił o jego uniewinnienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski