18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszczep twarzy możliwy i u nas

Danuta Pawlicka
Profesor Maria Siemionow
Profesor Maria Siemionow
Amerykanka, której twarz przywróciła Polka, prof. Maria Siemionow, spaceruje ulicami, odzyskała węch i smak, oddycha nosem.

I po raz pierwszy od wielu lat pije kawę nie słomką, lecz z filiżanki, co uważa za jedno z największych osiągnięć jej nowego życia. Nadal zachowuje anonimowość przed światem, ciesząc się tym, że na ulicy nie wywołuje już sensacji swoją zniekształconą twarzą.

- Nie miała nosa, podniebienia, zatok, górnej wargi... To był pierwszy tak rozległy, trójwymiarowy przeszczep, który obejmował 80 proc. twarzy - opowiada prof. Siemionow.

Przyjechała do Poznania, rodzinnego miasta, po czterech miesiącach od udanej, spektakularnej transplantacji twarzy, która przyniosła polskiej chirurg światowy rozgłos.

Nikt przedtem nie odważył się na medyczne przedsięwzięcie, które wymagało przeszczepu aż 535 cm kw. samej tylko skóry. W przypadku prof. Marii Siemionow nie był to akt odwagi, lecz ponad 20 lat skrupulatnych, żmudnych przygotowań. Rozpoczęła je w Poznaniu, gdzie studiowała medycynę i pracowała w Klinice Chirurgii Ręki, doktoryzowała się i habilitowała, w Polsce też otrzymała tytuł profesora. Potem kontynuowała badania w wielu zagranicznych ośrodkach, w których zaczynała od podstawowych ćwiczeń replantacji palców i rąk.

W tym czasie opublikowała również 50 naukowych prac o przeszczepach. - Zanim z zespołem przystąpiliśmy do operacji, poprzedziły ją przygotowania techniczne, etyczne, medyczne, socjalne - wylicza profesor.

Wieloosobowy zespół wraz z pacjentką przygotowywał się do przełomowego przeszczepu ponad rok. Dla komisji oceniającej i kwalifikującej eksperymentalną transplantację opracowano specjalny, 35-stronicowy raport, w którym chirurdzy uwzględnili wszystkie ewentualne problemy, jakie mogą wystąpić. Na każdy mieli alternatywne rozwiązanie. Także kobieta, której życie ograniczało się do czterech ścian własnego domu, musiała przejść wiele różnorodnych testów.

Lekarzom potrzebne były odpowiedzi na dziesiątki pytań również po to, by się upewnić, że jest dobrym kandydatem, od którego wymaga się pełnej dyscypliny i podporządkowania medycznym rygorom. Już do końca życia musi zażywać leki zapobiegające odrzutowi i wielokrotnie stawać do kontroli, podczas których medycy będą oceniać stan przeszczepionej skóry i kości.

- Musieliśmy również brać pod uwagę możliwość niepowodzenia, więc pacjentka powinna mieć wystarczającą ilość skóry i kości do powtórnego pobrania na wypadek odrzutu. W przypadku dużych poparzeń mógł-by z tym być kłopot - tłumaczy prof. Maria Siemionow.
O tym wszystkim nie pamiętali specjaliści chińscy, którzy przeszczepili twarz pacjentowi poharatanemu przez niedźwiedzia i odesłali go na odległą wioskę, skąd pochodził. Tam opiekę nad nim przejęli ludowi medycy.

- Kiedy przeszedł na zioła i zrezygnował z leków zapobiegających odrzutowi, nastąpił dramat. To samo spotkało kilkunastu chińskich pacjentów, którym przeszczepiono ręce. Nie otrzymywali leków, więc nastąpiły odrzuty - opowiada profesor.

Światowy sukces polskiej transplantolog, która w amerykańskim szpitalu Cleveland Clinic kieruje wydziałem eksperymentalnej chirurgii plastycznej, rozbudził nadzieje dziesiątek osób, żyjących dzisiaj w ukryciu z powodu oszpecenia. Departament Obrony USA przydzielił już polskiej profesor duży grant dla amerykańskich żołnierzy najbardziej poszkodowanych w misjach pokojowych.

- Firmy ubezpieczeniowe nie pokrywają kosztów eksperymentalnych zabiegów, więc moją następną misją będą starania o sponsoring dla pacjentów, dla których przeszczep twarzy jest ostatnią szansą - zapowiada prof. Maria Siemionow.

Polska chirurg nie zapomina swoich polskich korzeni, ani Poznania, gdzie nadal mieszka jej najbliższa rodzina. Do jednej z pięciu najlepszych lecznic w Cleveland, gdzie pracuje od 1995 roku, przyjeżdżają młodzi polscy medycy. Dzięki jej pomocy, praktyki odbyło w tym ośrodku 15 poznańskich lekarzy i 10 z innych polskich miast.

- W Polsce mamy transplantację na wysokim poziomie, więc wysyłanie Polaków na przeszczepy twarzy za granicę, byłoby trudne i kosztowne. Zawsze wtedy pozostanie problem kontroli lekarskiej, na którą pacjent musiałby przyjeżdżać - uważa prof. Siemionow.
Według niej należy pomyśleć o powołaniu takiego ośrodka w naszym kraju. Kiedy polscy specjaliści byliby gotowi na pierwszą transplantację? Na to pytanie profesor odpowiedziała: - Biorąc pod uwagę przygotowania, za kilkanaście lat.

I wydaje się, że Poznań ma największe szanse na stworzenie takiej placówki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski