Ewentualnie eksponowane miejsca na listach dostawali ci, którzy z racji wieku nie mają już tyle energii, żeby udzielać się przy Wiejskiej. W Brukseli i Strasburgu jest za to święty spokój. Polskich dziennikarzy można policzyć na palcach obu rąk. Przyjeżdżają tłumnie jedynie wtedy, gdy premier z prezydentem kłócą się o krzesło.
Poza tym nikt nikomu głowy nie zawraca. Czasami tylko jakiś niemiecki żurnalista nagra europosła, który podpisuje listę, dietę kasuje i ucieka z obrad. Innym razem ujawnią, że pewien eurodeputowany wystawia faktury za niewykonane usługi. Głośno się robi także wtedy, gdy ktoś poprze generała Franco i przyrówna aborcję do obozów koncentracyjnych.
Poza tym żyć nie umierać. W tym roku sytuacja zmieniła się diametralnie. Na przykład do Brukseli grupowo wybierają się posłowie, i to z najwyższej półki. O Strasburgu marzą byli ministrowie, nazwiska często pojawiające się w telewizji. Każdy przekonuje, że Parlament Europejski to prestiż, że jego ranga rośnie, że tam ważą się losy naszego kraju. Jednak wyborcy mają prawo myśleć inaczej.
Bo jak tu wytłumaczyć, że nie minęła jeszcze połowa kadencji parlamentu, a ktoś chce zamienić Wiejską na stolicę Europy? Spojrzenie na trzy razy wyższe pensje i pokaźne diety przynosi i taki smutny wniosek: o 50 tysięcy miesięcznie to już warto walczyć. A że lot samolotem do Brukseli trwa krócej niż podróż pociągiem z Poznania do Krakowa, to i trudy podróży można znieść. Żyć nie umierać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?