Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Leon Drobnik: Życie się kończy, gdy umiera mózg

Danuta Pawlicka
Prof. dr hab. Leon Drobnik
Prof. dr hab. Leon Drobnik
Wiedza o niezwykłych możliwościach ludzkiego organizmu uczy pokory wobec wspaniałości daru Boga lub - jak kto woli - natury, jakim jest ludzkie życie i jego możliwości - mówi prof. dr hab. Leon Drobnik, kierownik Kliniki Anestezjologii, Intensywnej Terapii i Leczenia Bólu UM w Poznaniu, w rozmowie o granicy między śmiercią i śpiączką

Nie cichnie burza wywołana przez prof. Jana Talara podczas trwającego w Poznaniu Międzynarodowego Sympozjum Anestezjologów. Profesor wygłosił kontrowersyjną tezę, iż nie istnieje śmierć pnia mózgu, więc medyk pobierający organy do przeszczepu pobiera je od człowieka żywego...
prof. dr hab. Leon Drobnik - Tego się właśnie spodziewałem. Prof. Talar, znakomity specjalista w dziedzinie rehabilitacji, całkowicie myli się co do intensywnej terapii, neurochirurgii i neurologii chorych z uszkodzeniami mózgowia lub jego nieodwracalnym zniszczeniem. Ożywił jednak tym powszechny, zawsze istniejący u człowieka, lęk przed śmiercią. Zrozumiałe przedstawienie aktualnego stanu wiedzy o życiu, mózgu i medycynie, otwarta dyskusja i uczciwe przedstawianie rzeczywistości pozwoli na usuwanie lęków.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, kiedy człowiek umiera?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Nauka nie wyjaśnia nam zadowalająco samego życia, jego znaczenia we wszechświecie, jego mechanizmów obronnych i tajemnic, na które co jakiś czas natrafiamy. Nie mamy najmniejszej wątpliwości, kiedy człowiek umiera. Proces umierania, czyli choroba lub uszkodzenia, ograniczające dopływ energii do komórek ludzkiego ustroju, w tym mózgu, jest rozpoznawany jako zagrożenie życia. Granica życia, poza którą kończy się nasza wiedza, oparta na nauce, a rozpościerająca się na obszar wiary i nadziei, jest ostra, choć dla ludzkich oczu nie zawsze widoczna. Staramy się zawsze wykluczyć cień wątpliwości. Obowiązujące obecnie kryteria rozpoznawalności śmierci zostały wypracowane w oparciu o najnowszą wiedzę i wieloletnie doświadczenie.

W tym roku świat obiegła wiadomość o odkryciu przez kanadyjskich naukowców nieznanej dotąd aktywności mózgu, którą nazwali Nu. Zarejestrowane fale pojawiły się na granicy życia i śmierci. Wpłynie to na nasze podejście do śmierci czy to fałszywy news?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Nie jest to wiadomość fałszywa, jak się wydaje. Jest to jedna z wielu wiadomości naukowych, które pozwalają nam, krok po kroku, lepiej poznawać funkcjonowanie ludzkiego mózgu. Fakt możliwości utrzymania mózgu w stanie życia, mimo braku widocznych w badaniu EEG elektrycznych sygnałów, jest dobrze znany lekarzom. "Cisza" w zapisie EEG nie wyklucza reakcji na rejestrowane z kory mózgu potencjały wywołane pobudzaniem układu nerwowego bodźcami czuciowymi. W ostatnich dziesięcioleciach w wielu ośrodkach na świecie prowadzone są badania nad świadomością człowieka, nad mechanizmami funkcjonowania mózgu w zdrowiu i chorobie. Jako anestezjolog, który lekami znieczulającymi celowo zaburzam prawidłowe funkcjonowanie mózgowia, aby inni lekarze bez bólu mogli operować, jestem zmuszony nieustannie śledzić konfrontowanie najnowszej wiedzy ze stosowaną obecnie praktyką.

Śpiączka (łac. coma), w odróżnieniu od nieodwracalnej śmierci mózgu, nie przesądza o życiu lub śmierci?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Śpiączka jest wyrazem ograniczenia funkcjonowania ludzkiego mózgu. Czasami wynika to z ograniczonego dopływu nośników energii do ośrodkowego układu nerwowego, czasami wskutek porozrywania lub uszkodzenia połączeń pomiędzy częściami mózgowia i poszczególnymi neuronami, czasami wskutek zatruć, które uniemożliwiają wykorzystanie nośników energii w komórkach.
Jeśli przez wszystkie zaopatrujące mózg naczynia przestaje płynąć krew albo płynie krew uboga w tlen, glukozę i inne substancje odżywcze, potrzebne do wytwarzania energii, wtedy mówimy o całkowitym niedokrwieniu i niedotlenieniu mózgu. Tak dzieje się po zatrzymaniu pracy serca, po masywnych krwotokach, przy zbyt niskim ciśnieniu krwi, po uciśnięciu pętlą głównych naczyń szyi czy też odcięciu dopływu tlenu. Głębokie niedotlenienie powodować mogą duszenie się ciałami obcymi, tlenkiem węgla, ciężkie uszkodzenia płuc i brak tlenu w otoczeniu. Ciężkie obrażenia czaszkowo-mózgowe, do jakich dochodzi wskutek urazów mechanicznych, wiążą się z fizycznym rozrywaniem struktur mózgowia, także najbardziej chronionego pnia mózgu. Śpiączka w przebiegu zmian pourazowych lub ciężkich chorób świadczyć może o głębokim zaburzeniu czynności mózgu i prawdopodobnym jego uszkodzeniu. Ze śpiączki nie wybudzamy. Ze śpiączki chory budzi się sam, jeśli ustępują jej przyczyny, czyli kiedy poprawia się dopływ energii, a zniszczone struktury naprawiają się, pozwalając na odtworzenie wewnątrzmózgowej i mózgowo-obwodowej komunikacji, czynność mózgowia, a z nią świadomość powraca. Im młodszy organizm, tym lepiej postępuje regeneracja.

Lekarz mówi: on/ona z tego nie wyjdzie, jest w śpiączce. Jak się zachowuje taki człowiek?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Chory z uszkodzeniem mózgu w pierwszych dniach po wypadku, jeśli wykazuje cechy nadmiernego, niekontrolowanego pobudzenia układu nerwowego, otrzymuje środki wyciszające burzę czynnościową w mózgu i pozwalające na bardziej oszczędne dysponowanie tlenem i energią w okaleczonym układzie nerwowym. Chory wygląda na śpiącego, ale jest to wyraz uszkodzenia mózgu. Na ile jest uszkodzony mózg, mówią nam powtarzane badania neurologiczne. Chorzy nie reagują na bodźce ze świata zewnętrznego albo ich reakcje są bardzo osłabione. Są w stanie oddychać sami, jednak oddech własny jest często zaburzony i podobnie jak u chorych znieczulanych do zabiegów chirurgicznych, musi być wspomagany respiratorem.

Rodzina słyszy, że ojciec, który spadł z dachu podczas prac dekarskich, będzie rośliną. Ale potem mężczyzna się budzi i zaczyna uczyć się wszystkiego od początku. To była pomyłka lekarza?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Nie tyle była to pomyłka lekarza, ile pochopna, przedwczesna informacja mająca przygotować bliskich na niepomyślny wynik leczenia. Czy chory pozostanie w stanie wegetatywnym, czyli czy będzie niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania, czy też powrócą jego możliwości porozumiewania się z otoczeniem, nie można przewidzieć na początku leczenia. Od dłuższego czasu lekarze, zajmujący się leczeniem chorych z pourazowymi lub poniedokrwiennymi uszkodzeniami mózgu, wiedzą o tak zwanych zespołach zamknięcia, stanach, w których do chorego docierają informacje ze świata zewnętrznego, są rozumiane, ale on nie ma możliwości odpowiedzi, nie może zasygnalizować tego, że rozumie, że żyje i że potrzebuje od nas informacji o sobie, że potrzebuje bliskości drugiego człowieka. Domyślamy się, że człowiek jest w takim stanie, kiedy widzimy na ekranach monitorów przyspieszanie czynności serca, podnoszenie się ciśnienia krwi i zaburzenia rytmu oddechowego, czasami pojawianie się łez. Wiemy wtedy, że chory reaguje na obecność bliskich osób i że jest to reakcja emocjonalna. Wiedza o niezwykłych możliwościach ludzkiego organizmu gwałtownie wzbogaca się i uczy pokory wobec wspaniałości daru Boga lub, jak kto woli, natury, jakim jest ludzkie życie i jego możliwości.

Spotkał Pan się w swojej praktyce z jakimś zadziwiającym przypadkiem, którego medycyna nie potrafi wytłumaczyć?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Wielokrotnie widziałem takie cuda. Wiedzieliśmy jednak, że powrót człowieka do życia i sprawności jest zgodny z tym, co już wiemy o możliwościach ludzkiego organizmu, jest więc to nie tyle naszą zasługą, ile zasługą samego chorego, chcącego żyć i osób mu bliskich. Trudno pomóc człowiekowi, który nie chce żyć, jest skrajnie wyczerpany albo czuje, że nikt na niego nie czeka. Kiedyś cudownie wróciła do życia po reanimacji i mimo wielu współistniejących ciężkich chorób starsza pani, wprawiając nas tym w zdumienie. Kiedy odzyskała możliwość porozumiewania się, powiedziała nam, że musi żyć, ponieważ powiedziała swojej kochanej i kochającej ją wnuczce, że musi być na jej weselu.

Wracając jednak do zasadniczej części pani pytania, przypominam sobie, że zdarzyło się kilka razy coś, czego chwilowo nie jestem w stanie wytłumaczyć. Pewnego razu zostałem gwałtownie przywołany rozpaczą rodziny, towarzyszącej młodemu człowiekowi, który zmarł w wyniku nieodwracalnego uszkodzenia mózgowia. Szlochając bliscy przekazali mi, że śmierć tego człowieka była zapowiedziana przez jego wujka. Ojciec chłopca odczytał ją z przekazu napisanego na ścianie czerwonymi literami. Autorem był właśnie zmarły wujek. Chociaż młody człowiek nie okazywał już znaków życia, zwróciłem się do niego ze słowami uspokojenia i pociechy. Nie wiem, czy zdołał to jeszcze usłyszeć, ale wpłynęło to kojąco na rozpaczającą rodzinę.

Z kolei stosunkowo niedawno, podczas rozmowy z rodzicami umierającego młodego człowieka, jego ojciec powiedział, że traci zmysły. Wyjaśnił, dlaczego. Jego małżonka zauważyła, że zrywa się ze snu i płynnie coś mówi po niemiecku, którego nie zna. Nie wiemy dzisiaj dokładnie, ile wiedzy i umiejętności naszych praprzodków pozostaje zmagazynowanych w naszym mózgu, w naszej podświadomości. Rodzice i dziadkowie żyli niedaleko Poznania, a więc na przełomie dziewiętnastego i dwudziestego wieku byli w zaborze pruskim i musieli, obok języka polskiego, nauczanego w kościołach i domach, posługiwać się urzędowym językiem niemieckim. Nie byłoby to takie dziwne, kiedy uwzględni się dostrzegalną celowość i maksymalną energooszczędność natury, przechowującej i przetwarzającej wszystko, co może się na cokolwiek przydać. Tak jest z dwutlenkiem węgla, który jako końcowy produkt spalania wewnątrzkomórkowego, jest jednocześnie regulatorem oddychania, wielkości strumienia krwi płynącego w naczyniach krwionośnych, funkcji nerek, wapnienia kości, i tak dalej, i tak dalej… Podobnie może być ze swoistą energią potencjalną, jaką jest wiedza, którą częściowo przekazujemy innym (pomnażamy), częściowo przekazujemy naszym dzieciom. Zatem z naukowego punktu widzenia nie jest nieprawdopodobne, że nasz ciąg dalszy nastąpi, a ja osobiście nawet głęboko w to wierzę.

Jeśli jednak w pani pytaniu jest ukryta ciekawość, czy spotkałem kiedyś zmarłego, którego udało się wybudzić, czyli wskrzesić, to niestety muszę panią rozczarować - nigdy nie spotkałem się, ani nawet nie słyszałem historii z naszego kraju, według której powrócił do stanu świadomości ktoś, u kogo rozpoznano śmierć, a tym samym potwierdzono, że według wszystkich znanych nam współcześnie kryteriów nie żyje.

Pamiętamy dramatyczny koniec Eluany Englaro, Włoszki, która po wypadku w 1992 roku pozostawała w śpiączce do 2008 r. Wtedy jej ojciec zdecydował o zaprzestaniu odżywiania córki. Teraz słyszymy, że Scott Routley z Kanady będący w podobnym stanie, dzięki tzw. funkcjonalnemu magnetycznemu rezonansowi jądrowemu przekazał, że nie czuje bólu. Aparat zarejestrował taką odpowiedź w obszarze mózgu, która także u zdrowego reaguje w podobny sposób. Skoro nie wiemy na pewno, czy i jak człowiek w śpiączce odbiera otaczającą rzeczywistość, może lepiej byłoby, gdyby lekarz nie stawiał tak kategorycznych diagnoz?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Zgadzam się z panią całkowicie. Ludzie, którzy w procesie powrotu do zdrowia zatrzymali się na etapie rozwoju małego dziecka, lub osoby całkowicie uzależnionej od pomocy otoczenia, jeżeli wykazują czynnościowe badania mózgu, mogą żyć życiem świadomym, niedostępnym, lub trudno dostępnym dla nas.
Ich jakość życia oceniamy nisko, według naszych pragmatycznych i hedonistycznych skal ocen. Tymczasem świat tych chorych zrozumiały dla nich, jest zupełnie niedostępny dla nas. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem odbierania komukolwiek życia lub szansy na życie.

Prof. Talar ma sukcesy w wybudzaniu ze śpiączki. W toruńskim Hospicjum "Światło" wybudzono już 17 osób. Jest w tym nadzieja dla rodzin czekających na podobny "cud"?
prof. dr hab. Leon Drobnik - Nie można tutaj zupełnie mówić o wybudzaniu ze śpiączki, bo powoduje to fałszywe rozumowanie. Chorzy po urazach, resuscytacji krążeniowo-oddechowej [jej celem jest utrzymanie przepływu krwi przez mózg i mięsień sercowy oraz przywrócenie własnej czynności układu krążenia - przyp. red.] lub rozległych udarach naczyniopochodnych mózgu są w początkowym okresie leczenia w stanie tzw. śpiączki złożonej. Ich stan jest następstwem uszkodzenia mózgu. Śpiączka w tym okresie jest wyrazem braku prawidłowej aktywności mózgu, w którym nadal postępują prace naprawcze i funkcjonalna, plastyczna przebudowa połączeń pomiędzy poszczególnymi częściami mózgowia. Dzieci, ludzie młodzi z pourazowymi, ciężkimi nawet obrażeniami mózgowia, są uprzywilejowani przez naturę posiadaniem większego potencjału regeneracyjnego, większych zapasów komórek macierzystych, które mogą pozwolić na pełen powrót do życia. Starsi i ci, u których uszkodzenie mózgu nastąpiło podczas duszenia się i na skutek przerwania dopływu krwi, mają mniej szans. Chory, który nie może mówić ani poruszać się, ale słyszy i odczuwa obecność bliskich i optymistyczny nastrój, odzyskuje wiarę w swoje możliwości. Przy dodatniej stymulacji emocjonalnej, zdrowienie następuje szybciej.
Im dłużej pracuję, tym bardziej jestem przekonany, że za sukces w leczeniu odpowiada sam chory z jego motywacją i chęcią życia oraz z wiarą w powodzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski