Policja złapała go, teraz sprawdza, czy miał wspólników. W ciągu minionych lat to kolejne w okolicach Poznania porwanie przedsiębiorcy.
Śledczy nie chcą wiele mówić o tej sprawie. Milczy także rodzina uprowadzonej. - Chodzi o dobro pokrzywdzonej i śledztwa - tłumaczy Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Do porwania doszło 1 kwietnia. 27-letnia kierowniczka firmy budowlanej (której rodzice też prowadzą biznes w tej branży) wyjechała do pracy, ale do firmy nie dotarła.
- Przed południem skontaktowali się z nami jej pracownicy. Mówili, że mogło stać się coś strasznego. Z szefową nie mieli kontaktu, ale znaleźli jej auto - mówi szef wielkopolskiej policji, Wojciech Olbryś. Gdzie stało? Czy były w nim jakieś ślady? Komendant nie chce powiedzieć.
- Podczas oględzin pojazdu uznaliśmy, że najbardziej prawdopodobne jest, że 27-latka została uprowadzona. Przypuszczenia potwierdziły się, gdy do rodziny zadzwonił porywacz z żądaniem okupu.
Bandyta chciał 3 milionów złotych. Rodzina podjęła negocjacje. 4 kwietnia przekazała pieniądze: nie 3 miliony, ale 100 tysięcy złotych. Wystarczyło. Kobieta odzyskała wolność.
- Była przetrzymywana w dość dobrych warunkach, w domu pod Poznaniem. Nie bito jej, nie głodzono - mówi Olbryś. - Porywacz uwolnił ją, gdy dostał pieniądze - śledczy znów nabierają wody w usta, gdy pytamy, w jaki sposób odbyła się wymiana, gdzie dokładnie była więziona zakładniczka. Nie chcą też mówić o okolicznościach złapania podejrzanego. Zdradzają, że Marcin S. został ujęty 5 kwietnia w Poznaniu. Wtedy także policja odzyskała wpłacone przez rodzinę pieniądze.
- Wcześniej mężczyzna prowadził firmę budowlaną, nie był karany - mówi prokurator Mazur-Prus. - Przyznał się do winy, złożył obszerne wyjaśnienia. Obecnie je weryfikujemy.
Wiadomo, że Marcin S. zaplanował przestępstwo. Specjalnie w tym celu wynajął dom, kupił auto. Czy znał Joannę K.? To prawdopodobne, oboje przecież pracowali w tej samej branży.
- Mężczyźnie grozi do 10 lat więzienia - mówi Mazur-Prus. - To, że nie był brutalny, nie zmienia faktu, że dopuścił się poważnego przestępstwa.
W 2007 roku został porwany Tomasz N., właściciel firmy z branży budowlanej. Więziony był w piwnicy domu w Poznaniu. Bandyci żądali za jego wolność 8 milionów zł. Policja odbiła mężczyznę, zaczęła wyłapywać porywaczy. Okazało się, że gang, w którym działali, trudni się też przemytem narkotyków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?