Czytaj więcej o sprawie: Nauczycielka urodziła córkę swojemu 14-letniemu uczniowi?
- Zabezpieczono szereg dokumentów, a także przesłuchano pierwszych świadków. To osoby z otoczenia szkoły oraz lekarz, który uczestniczył w działaniach medycznych związanych z porodem - poinformował nas Janusz Walczak, zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim. - W najbliższym czasie planowane są kolejne czynności, ale na obecnym etapie ze względu na dobro śledztwa nie mogę o nich mówić, choć sama sprawa nie wydaje się, aby była szczególnie rozbudowana.
Dziecko przyszło na świat ponad trzy tygodnie temu. Rodzącej 36-latce miał towarzyszyć właśnie nastolatek, uczeń trzeciej klasy gimnazjum w Godzieszach Wielkich pod Kaliszem, którego kobieta była nauczycielką. W dokumentacji 36-latka nie wpisała jednak danych ojca swojej córeczki. Działania prokuratury zmierzają przede wszystkim do ustalenia, czy nieletni chłopak faktycznie jest ojcem, a jeśli tak, to czy do współżycia doszło kiedy nie miał jeszcze skończonych 15-lat. Bo to byłoby już przestępstwem, za które grozi nawet do 12 lat więzienia.
W najbliższym czasie mają się również rozstrzygnąć losy zawodowe nauczycielki.
- Wojewoda wielkopolski zaakceptował wniosek rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego. Rzecznik dyscyplinarny będzie prowadził postępowanie wyjaśniające, a następnie może podjąć decyzję o skierowaniu sprawy pedagoga z Godzieszy Wielkich do komisji dyscyplinarnej. Sprawa będzie rozpatrywana pod kątem podejrzenia o możliwości uchybienia godności zawodu nauczyciela - mówi Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego.
Wspomnianej nauczycielce grozi od nagany po nawet wydalenie z zawodu nauczyciela.
- Na tym etapie nie sposób przewidzieć końcowych decyzji - dodaje Stube.
Sprawa romansu nauczycielki z uczniem niemal nie schodzi z ust mieszkańców Godzieszy Wielkich. Ta niewielka miejscowość pod Kaliszem jeszcze nigdy nie przeżywała takiego zainteresowania mediów. Wszystko za sprawą jednej z kaliskich dziennikarek, która o całej sprawie miała się dowiedzieć od znajomej, bo ta z kolei ponoć nie mogła sobie z tą informacją poradzić.
Dziennikarka badając sprawę podała się więc za pracownika poradni psychologiczno-pedagogicznej i w ten sposób przeprowadziła rozmowy z rodziną ucznia oraz samą nauczycielką. Później wszystko opisała, a sprawa stała się ogólnopolska.
- Nie chcielibyśmy jeszcze bardziej komplikować sytuacji, ale to tylko podważyło zaufanie do naszej placówki - twierdzi Grażyna Szkudlarek-Bul, dyrektor kaliskiej poradni.
Działania dziennikarki potępiła między innymi "Gazeta Wyborcza" twierdząc, że bez skrupułów pogwałciła ona prawa bohaterów artykułu. Ta broni się i podkreśla, że gdyby przedstawiła się jako dziennikarka, wówczas nikt nawet nie chciałby z nią rozmawiać. Wszystko wskazuje na to, że tę sprawę można rozstrzygać tylko w kwestiach moralnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?