Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Publiczne przedszkole stanie się przywilejem bezrobotnych?

Anna Jarmuż
Jeśli ustawa o przedszkolach przejdzie w proponowanej formie, stworzy pole do kolejnych nadużyć
Jeśli ustawa o przedszkolach przejdzie w proponowanej formie, stworzy pole do kolejnych nadużyć 123rf
Rodziny, w których dochód na osobę wynosi więcej niż 539 zł, mogą mieć problem z przyjęciem dziecka do publicznego przedszkola. Wiosną 2014 roku mają wejść w życie przepisy, określające szczegółowe zasady rekrutacji. Okazuje się, że teraz największe znaczenie będzie miała sytuacja materialna rodziców.

Projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty trafił już do konsultacji społecznych.
- Proponowane zmiany przepisów są podyktowane koniecznością wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego. W styczniu 2013 orzekł on, że zapis o zasadach rekrutacji do publicznych szkół i przedszkoli jest niezgodny z konstytucją i powinien być regulowany ustawą - tłumaczy Justyna Sadlak z MEN.

Trybunał Konstytucyjny nakazał zmianę zasad rekrutacji - duże znaczenie będzie miało to, ile zarabiają rodzice

Dlaczego? Bo zdaniem sędziów zapis jest zbyt lakoniczny i nie gwarantuje każdemu dziecku prawa do nauki. Dotychczasowy zapis utraci swoją moc w styczniu 2014 roku.

Publiczne przedszkole - dla kogo?

Według nowych przepisów pierwszeństwo w przyjęciu do publicznego przedszkola nadal będą miały dzieci zamieszkałe w danej gminie. Jednak, gdy kandydatów będzie więcej niż miejsc - co nie jest żadną niespodzianką - trzeba będzie wziąć pod uwagę sytuację losową rodziny.

W grupie uprzywilejowanej znaleźli się rodzice, którzy mają trudną sytuację materialną. Jak tłumaczą urzędnicy MEN, są to osoby, które obejmują przepisy ustawy o świadczeniach rodzinnych - u których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 539 zł. Mimo że kwota ta ulegnie zmianie i od 1 listopada 2014 roku będzie wynosić 574 zł, to nadal w grę wchodzą bardzo niskie dochody. Zważywszy, że w Polsce minimum egzystencji to niewiele mniej, bo 456 zł.

Pierwszeństwo w przyjęciu do publicznego przedszkola będą też miały przedszkolaki pochodzące z rodzin wielodzietnych, dzieci niepełnosprawne, mające niepełnosprawnych rodziców lub rodzeństwo. Dalej pojawia się zapis o osobach samotnie wychowujących dziecko i maluchach dorastających w rodzinach zastępczych. Nie ma mowy o tym, że dyrektor placówki w pierwszej kolejności powinien przyjąć dziecko, którego oboje rodzice pracują lub którego rodzeństwo uczęszcza już do danego przedszkola.

- Wyobraźmy sobie taką sytuację. O przyjęcie dziecka do publicznego przedszkola prosi mnie matka, która nie pracuje, bo nie odczuwa takiej potrzeby. Z taką samą prośbą przyszła do mnie kobieta, która podjęła pracę. Zarabia niewiele. Mimo to dochód na osobę w rodzinie jest u niej trochę wyższy niż w przypadku pierwszej matki. Które dziecko mam przyjąć do przedszkola w pierwszej kolejności? - zastanawia się Małgorzata Czu-bała, dyrektorka Przedszkola "Tęczowy Świat" w Poznaniu.

O dyskryminacji pracujących mówią też sami rodzice. Ich zdaniem nowe przepisy doprowadzą do tego, że będą musieli wysłać dziecko do przedszkola prywatnego, za które zapłacą nie 300 a ponad tysiąc złotych. Inni boją się zamieszania, jakie może pojawić się teraz z wejściem w życie nowych przepisów.

- Obawiam się, że zmiany wywołają chaos i dezorientację, co zadziała na szkodę dziecka - mówi Dorota Halicka-Piszko, mama trójki dzieci i prezes Stowarzyszenia Matki I kwartału. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, że dziecko, które chodzi teraz do danego przedszkola, za rok będzie musiało zmienić placówkę, bo - zgodnie z prawem - nie spełni wymogów. Zaburzone zostanie wtedy poczucie bezpieczeństwa malucha.

Dyrektorzy przedszkoli spodziewają się prawdziwej rewolucji i... bałaganu. Porównywalnego do tego, jaki zapanował w przypadku zajęć dodatkowych dla przedszkolaków.

- MEN znów wkłada ręce tam, gdzie wszystko jest już uporządkowane - stwierdza Ewa Knychała, dyrektorka Przedszkoli 8 i 44 w Poznaniu. - Zmiany doprowadzą do tego, że najważniejszym kryterium przyjęcia dziecka do przedszkola będzie dochód rodzica.

- Zastanawiam się, kto będzie mógł posłać swoje dziecko do publicznego przedszkola. Czy będą to tylko rodzice korzystający z pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie? - pyta Mirosława Lańska, dyrektorka Przedszkola nr 189 na poznańskim Piątkowie.

Publiczne przedszkole - jak było dotychczas

Do tej pory kryteria przyjęcia dziecka ustalała gmina i dyrekcja przedszkola. Zwykle brano pod uwagę między innymi to, czy dziecko uczęszczało wcześniej do danego przedszkola, czy chodzi tam także jego rodzeństwo oraz czy rodzice malucha starali się o jego przyjęcie w roku poprzednim.

- Jesteśmy załamane - nie kryje swego stanu Małgorzata Czubała. I dodaje, że w najgorszej sytuacji będą publiczne przedszkola, które już teraz mają więcej chętnych niż miejsc.

Wiele osób zwraca też uwagę, że rodzice będą... oszukiwać. Już teraz, kobiety podają się za samotne matki, aby ich dziecko zostało przyjęte do przedszkola w pierwszej kolejności.

- Dyrektor nie może zażądać od rodzica dokumentu potwierdzającego, że pobiera on zasiłek socjalny. Uniemożliwia to ustawa o ochronie danych osobowych. - W związku z tym w czasie rekrutacji rodzic jedynie oświadcza, ile zarabia oraz czy samotnie wychowuje dziecko - wyjaśnia Małgorzata Czubała.

- Na razie jest to projekt. Mam nadzieję, że konsultacje społeczne i prace nad projektem wyeliminują niektóre zapisy - mówi Mirosława Lańska.

To już kolejne zamieszanie...
W wyniku poprzedniej zmiany przepisów przedszkolaki o mały włos nie zostały całkowicie pozbawione zajęć dodatkowych.
1 września 2013 roku weszły w życie zmiany w ustawie o systemie oświaty. Zakładają one, że każda dodatkowa godzina pobytu dziecka w przedszkolu (powyżej pięciu bezpłatnych) nie może kosztować rodzica więcej niż złotówkę. Oznacza to, że warsztaty (np. z języków, rytmiki czy judo) prowadzone przez firmy zewnętrzne, które kosztują trochę więcej (choćby to było tylko 2 zł) mogą odbywać się dopiero po godzinach pracy przedszkola. Zdaniem specjalistów i rodziców zupełnie mijało się to z celem. O tej godzinie dziecko jest już zmęczone i nie przyswaja nowej wiedzy.
Rodzice rozpoczęli zbiorowy protest. Petycję skierowaną do MEN podpisało prawie dwa miliony osób. Na portalu facebook jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać strony typu: "Zajęcia dodatkowe w przedszkolach. Jestem na TAK!" czy "Chcę, aby moje dziecko uczyli specjaliści".
Rozwiązania kłopotliwej sytuacji zaczęły szukać samorządy. W końcu większość miast zdecydowała się sfinansować część zajęć dodatkowych dla przedszkolaków. Nadal jest to jednak mniej lekcji, niż chcieliby tego rodzice maluchów.

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski