Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Zengota: Unia nie potrzebuje rewolucji

TS
Grzegorz Zengota bardzo dobrze czuje się w Lesznie
Grzegorz Zengota bardzo dobrze czuje się w Lesznie Grzegorz Dembiński
Z Grzegorzem Zengotą, żużlowcem Fogo Unii Leszno, rozmawia Tomasz Sikorski

Za Panem pierwszy rok startów z bykiem na plastronie. Jak go Pan oceni? Jak się Pan odnalazł w leszczyńskim klubie?
Na klub nie mogę powiedzieć złego słowa. Ze swoich wyników także jestem w miarę zadowolony, bo w większości spotkań radziłem sobie zupełnie przyzwoicie. Cieszy mnie też to, że cały sezon przejechałem bez żadnych kontuzji. Reasumując, mogę ten rok zapisać po stronie plusów. Liczę jednak na to, że ten następny będzie jeszcze lepszy, bo przecież z Unią jestem związany dwuletnim kontraktem.

Podobnie jak kilku innych zawodników. Pan w jednym z wywiadów stwierdził nawet, że ten zespół nie potrzebuje kadrowej rewolucji.
I nadal podtrzymuję te słowa. Uważam, że mamy młodą i fajną ekipę, która gdyby nie kontuzje Tobiasza Musielaka, Fredrika Lindgrena oraz Przemka Pawlickiego, to śmiało mogłaby walczyć w fazie play-off. Niestety, te urazy wybiły nas z rytmu i na finiszu rozgrywek straciliśmy miejsce w czwórce. Bardzo tego żałuję, bo jestem przekonany, że gdybyśmy w półfinałach pojechali w komplecie, to moglibyśmy pokusić się o sporą niespodziankę. Dlatego za dużo bym nie zmieniał w tym zespole. Nie ja będę jednak o tym decydował. Z drugiej strony, jeśli mają to być zmiany na lepsze, to pewnie nikt nie będzie z tego powodu protestował.

Słowa o tym, że Byki nie potrzebują lidera, także Pan podtrzymuje?
Patrząc na niektóre nasze ostatnie wyścigi, w których często wymykało nam się zwycięstwo, to faktycznie można byłoby powiedzieć, że drużynie brakowało lidera z prawdziwego zdarzenia. Trzeba jednak pamiętać, że każdy z nas jest młody i z biegiem czasu dorośniemy do pozycji lidera. Zakładając rzecz jasna, że ominą nas kontuzje. Przy okazji będziemy też zgraną i dobrze rozumiejącą się drużyną. Oczywiście nie znaczy to, że miałbym coś przeciwko temu, aby taki lider pojawił się w zespole. Zwłaszcza teraz, kiedy w Enea Ekstralidze zostanie osiem drużyn i każdy zespół będzie dysponował naprawdę sporym potencjałem.

W tym sezonie przegraliście sporo spotkań na własnym torze. Czy winić za to można tylko komisarzy torów, którzy często nie pozwalali wam na przygotowanie takiej nawierzchni, jaka wam pasuje?

Komisarze byli wszędzie, co na pewno spowodowało, że dla kibiców ten sezon był naprawdę ciekawy. Większość meczów była przecież na styk, a do tego goście chyba jeszcze nigdy w historii nie wygrali tylu spotkań, co w zakończonych właśnie rozgrywkach. Dla nas, zawodników takie fajne to już nie jest, bo pot, który wylewamy na treningach, nie przynosi żadnych efektów. Co więcej, po takim treningu mamy tylko bałagan w głowach, bo sugerujemy się tym, co było, a przyjeżdżamy na zawody i tor jest zupełnie inny. To powoduje, że jesteśmy kompletnie zagubieni i nie wiemy, jakie przełożenia wybrać. Kibicowi może to trudno zrozumieć, ale dla nas jest to problem. Poza tym jako gospodarz jesteśmy pozbawieni atutu własnego toru. Za sprawą komisarzy torów coraz częściej przystępujemy do meczu z tego samego pułapu co goście. A to przekłada się na wynik, bo nie oszukujmy się, w ekstralidze każdy potrafi szybko jechać w lewo. To wszystko powoduje, że mecze u siebie czy na wyjeździe niewiele już się różnią.

Skoro rozmawiamy już o żużlowym regulaminie, to zapytam Pana o KSM, o którym ponownie w ostatnim czasie gło-śno. Ten przepis powinien zostać zachowany?
Dla mnie nie ma to większego znaczenia. Akceptuję regulamin taki, jaki jest. Przepis o górnym limicie KSM, tak jak to w życiu często bywa, ma swoje plusy i minusy. Plusem jest na pewno to, że poziom drużyn jest w mia-rę wyrównany, bo nie wszystkie kluby stać na stworzenie budżetu na takim poziomie, co ligowi potentaci. Brak KSM może więc spowodować, że ci najzamożniejsi już przed sezonem kupią sobie wynik. Z drugiej strony KSM to furtka dla żużlowców z niskimi średnimi. Przez to ci teoretycznie lepsi mają problemy z załapaniem się do składu niektórych drużyn.

W tym sezonie Drużynowym Mistrzem Polski został Pana macierzysty klub, czyli Falubaz Zielona Góra…

Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. To wszystko, co się stało w rewanżowym meczu finałowym, na pewno nie poprawiło wizerunku polskiego żużla. Mam nadzieję, że już nigdy do takiej sytuacji nie dojdzie, bo jak ja byłbym sponsorem tego sportu, to poważnie bym się zastanowił, czy warto w niego dalej inwestować. A nie o to chyba chodzi, aby potencjalnych sponsorów czy nawet zwykłych kibiców wyganiać ze stadionów. Wręcz przeciwnie, trzeba ich na nie przyciągać. Niestety, takimi wydarzeniami jak to w Zielonej Górze, z udziałem Uniba-ksu Toruń na pewno tego nie zrobimy.

Rozmawiał Tomasz Sikorski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski