Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ania Rusowicz: Zrobiłam to dla mojej mamy

Marek Zaradniak
Ania Rusowicz
Ania Rusowicz Universal Music Polska
Zdobywczyni czterech Fryderyków (w kategoriach: debiut roku, album roku pop, wokalistka roku i produkcja muzyczna) opowiada o swojej mamie słynnej polskiej wokalistce Adzie Rusowicz oraz swej fascynacji bigbitem.

Właśnie ukazała się Twoja debiutancka płyta "Mój Big-Bit". Są na niej piosenki Twojej mamy Ady Rusowicz, ale są to przede wszystkim przeboje, które napisał dla niej Czesław Niemen. Co zdecydowało o takim właśnie wyborze?

Ania Rusowicz: - Klucz był bardzo prosty. Dorobek mojej mamy jest bardzo duży, a piosenki bardzo piękne, ale przyświecało mi to, aby przypominając mamę zrobić to poprzez najbardziej znane utwory. Jako córka podchodzę do tego emocjonalnie i ubolewałam nad tym, że nawet w radiach wyspecjalizowanych w starszych przebojach piosenek mamy brakowało. Pewnie gdybym miała dokonać osobistego wyboru byłyby to piosenki zupełnie inne, ale chciałam zrobić ukłon w stronę tych osób, które jeszcze pamiętają mamę i te piosenki. Po reakcjach podczas mojego występu na festiwalu w Opolu przekonałam się, że wiele osób ją doskonale pamięta choć byli i tacy ludzie wokół mnie, którzy sugerowali, że nikt już o mamie i jej piosenkach nie pamięta i nie warto tego robić.


Czytaj także:
Fryderyki 2012: Markowski prawie pominął Luxtorpedę! [ZDJĘCIA]

Czym jest dla ciebie bigbit, bo na tej płycie znalazły się też piosenki inspirowane przebojami zespołów The Animals czy The Doors. A to też tamte lata. W Polsce czas bigbitu, a w świecie rocka.

Ania Rusowicz: - Dla mnie to coś więcej niż muzyka. To pewien styl bycia, styl życia. To pewne otwarcie się na tamte czasy choć nawet moi koledzy się śmieją, że ja trochę żyję bigbitowo.

Czyli jak?

Ania Rusowicz: - Ubieram się bigbitowo, serwuję dania bigbitowe, ale chcę przez to wszystko nawiązać do polskości i do tego wszystkiego co dobre było w tamtych czasach. Mam nawet mieszkanie urządzone w tym stylu. Mam stare meble z tamtych lat. Dlatego to dla mnie coś więcej niż tylko muzyka. To dla mnie jest pewna filozofia życia.

Wspomniałaś o kuchni bigbitowej. Jaka ona jest?

Ania Rusowicz: - Kiełbachy, bigos, śledzie, wódeczka, sałatka po polsku, kiszone ogórki i pyzy. Bo bigbit przecież jest korzennie polski.
Pyzy kojarzą się z Poznaniem. Czujesz się poznanianką?

Ania Rusowicz: - Czuję się poznanianką choć przyznam, że miałam 7 lat gdy wyjechałam z Poznania. Ciocia zabrała mnie do siebie i mieszkałam koło Malborka, ale ja zawsze mam Poznań w sercu i lubię tam wracać. Niedawno byłam na mamy grobie, a w ubiegłym roku nawet próbowałam się dogadywać z Urzędem Miasta by zrobić koncert pamięci mamy.

Będzie ? Jakie są możliwości ?

Ania Rusowicz: - Bardzo chciałam i chcę go zorganizować. Przymierzałam się dwa razy i wiem, że zastępca dyrektora Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miasta Poznania pan Rafał Ratajczak bardzo chciał mi pomóc, ale do tego czasami potrzeba trochę więcej i mój projekt nie przeszedł. Może gdybym założyła jakieś stowarzyszenie byłoby łatwiej, ale ja po prostu jako córka chciałam zrobić coś spontanicznie dla jej pamięci. Potrzebowałam ludzi którzy mi pomogą. Czasami nie można czegoś zrealizować jeśli nie ma się układów. Miejmy nadzieję, że jeszcze kiedyś sami może sami mi to zaproponują.

Do trzech razy sztuka, Aniu...

Ania Rusowicz: - Ja nie jestem organizatorem. Ja po prostu próbowałam zarazić innych tym pomysłem.

Słyszałem też, że pracujesz nad książką o mamie. Kiedy się ukaże?

Ania Rusowicz: - To prawda. Kiedy się ukaże nie wiem. Będzie to może nie biografia, ale wspominki o mamie różnych ludzi. Ja nie mam za dużo informacji o mamie więc biografii nie jestem w stanie napisać, ale zaraziłam tym pomysłem moją przyjaciółkę dziennikarkę. Będzie ona szukała osób, które pamiętają mamę.

A jaką ty mamę pamiętasz?

Ania Rusowicz: - Pamiętam ją jako osobę bardzo ciepłą. Zawsze dbała o dom. Nigdy nie obnosiła się z tym, że jest gwiazdą. Przepysznie gotowała. Mama miała ogródek i malowała płoty i ja też mam coś z tego po niej. Sama remontuję łazienkę. Zresztą mam w głowie tylko flesze dotyczące mojej mamy. Siedzimy razem i mama mnie przytula. Utkwił mi w głowie ostatni wieczór spędzony razem kiedy mama wyjeżdżała do Warszawy. Pamiętam, choć nie wiem ile w tym jest faktów, a ile mojego wyobrażenia, że byłam bardzo zlękniona, że mama wyjeżdża. Był we mnie dziwny niepokój tak jakbym przeczuwała, że stanie się coś złego. Ciężko mi to oceniać z perspektywy czasu i wieku jaki wtedy miałam.
W nagraniach jesteś bardzo podobna do mamy. Jak przyjęli tę płytę twoi najbliżsi?

Ania Rusowicz: - Podchodzili do tego z dużym dystansem, bo przecież oni też stracili ukochaną osobę. Siostry straciły siostrę . Gdy mój brat usłyszał te nagrania powiedział, że nie jest na razie w stanie mi powiedzieć co o tym myśli bo jest w tak głębokim szoku, że musi po prostu to przetrawić. Ja to rozumiem, bo pewnie u niego też wszystko powraca na taśmie pamięci. Myślę, też, że poruszam tymi nagraniami sumienia ludzi. Są w lekkim oszołomieniu, bo wszystko znów staje się żywe.

A tato jak przyjął tę płytę?

Ania Rusowicz: - Tego nie wiem. Nawet nie wiem czy słuchał, bo nie utrzymujemy ze sobą kontaktów.

Piosenki twojej mamy to nie jedyna rzecz, w której się realizujesz. Oprócz tego jest projekt IKA. Czy teraz będziesz realizować oba projekty?

Ania Rusowicz: - IKA to zespół założony trzy lata temu. Robię dużo, ale dziś są takie czasy, że nie każdy artysta wie co będzie robił w przyszłości. Na co otrzyma zapotrzebowanie. Początkowo uciekałam od muzyki bigbitowej. Wiele osób mówiło mi, że ja nie powinnam tego ruszać, bo to jest obciążające i powinnam się od tego odciąć. Tylko dlaczego ja mam się odcinać od czegoś, co jest bardzo naturalne i tak bardzo jest we mnie. Grzechem by było zaprzeczać temu. W moim życiu pojawiło się wiele projektów, bo nie tylko IKA, ale przed laty także zespół Dezire. Nikt mi nie pomagał, próbowałam sama podczepiać się pod różne rzeczy. Ta płyta jest po prostu moja, bo postawiłam na swoim. Przestałam słuchać różnych doradców, którzy mówili, że nie powinnam, albo, że wożę się na matce. Powiedziałam dobra - nawet jak będą gadać biorę to na klatę. Dlatego jest ta płyta. Chciałam to zrobić dla mamy bo gdybym chciała to zrobić dla siebie to bym tego nie zrobiła. Walczyłam o nią i dlatego się ukazała. Jedna wytwórnia nie chciała jej wydać. Inna powiedziała, że za rok więc uparłam się i udało się.

Natalia Kukulska robi dokładnie to samo. Wydaje nagrania rodziców. Niedawno wyszła kompilacja "Życia mała garść" gdzie są piosenki Jarosława Kukulskiego śpiewane nie tylko przez Annę Jantar i Natalię, ale i przez innych wykonawców...

Ania Rusowicz: - Natalia do tej pory miała monopol na takie rzeczy i zawsze była kojarzona ze swoją mamą. Ja gdzieś tam działałam muzycznie. Starałam się gdzieś coś tworzyć, bo mam takie muzyczne ADHD, ale wiadomo, że najtrudniej jest robić rzeczy najprostsze a sekret w moim przypadku tkwił w genach.
Cały czas mówimy o twojej mamie, a jaka jest twoja własna rodzina?

Ania Rusowicz: - Mam mojego ukochanego męża Huberta i psa Kapsla i brata Bartka i grono przyjaciół.

A dzieci?

Ania Rusowicz: - Moim pierwszym dzieckiem jest ta płyta, ale planuję mieć dzieci. Chcę mieć dużą rodzinę. Moja mama też chciała mieć dzieci.

Czy masz zainteresowania nie związane z muzyką?

Ania Rusowicz: - Interesuję się psychologią, a poza tym jeżdżę na snowboardzie, lubię sztukę tatuażu i...erotyczną fotografię, ale muzyka wypełnia mi większość czasu.

Piszesz teksty, komponujesz muzykę. Kim się czujesz bardziej - tekściarką czy kompozytorką?

Ania Rusowicz: - Zawsze byłam skupiona na muzyce, a teksty wychodzą same, bo muzyka mi podpowiada słowa.

Masz przygotowanie muzyczne?

Ania Rusowicz: - Równolegle ciągnęłam dwie szkoły - liceum ogólnokształcące i szkołę muzyczną. Przez cztery lata śpiewałam w chórze szkolnym, a po południu chodziłam do liceum muzycznego na śpiew operowy. To mnie bardzo rozwinęło. Poznałam techniki śpiewu operowego, ale kompletnie siebie nie widziałam na deskach opery. W operze wychodzi się na scenę, trzeba spiąć wszystkie mięśnie i być sztywnym. A ja gdy wychodzę na scenę to rozpiera mnie energia. Chociaż mój dziadek ze strony taty był śpiewakiem operowym natomiast dziadek ze strony mamy był oficerem, ale grał na wielu instrumentach. I po nich mam mój talent.

Ada Rusowicz - urodziła się 8 września 1944 w Wilnie. Występowała najpierw w tercecie Błękitne pończochy, a potem przez wiele lat była solistką Niebiesko-Czarnych. Po rozpadzie zespołu śpiewała w duecie ze swym mężem Wojciechem Kordą. Przez wiele lat mieszkała w Poznaniu. Zginęła tragicznie 1 stycznia 1991 roku. Pozostawiła po sobie takie przeboje jak "Za daleko mieszkasz miły", "Mogło być inaczej", "Duży błąd" ,,Musisz się zakochać", "Masz u mnie plus" , "Czekam na miłość" i wiele innych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski