Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anarchiści nie są w stanie zaproponować nic sensownego

Jarosław Pucek
Jarosław Pucek
Jarosław Pucek
Przebrzmiały już pierwsze echa głośniej akcji anarchistów ze skłotu Od:zysk, pojawiły się mniej lub bardziej emocjonalne komentarze, zatem może warto spojrzeć na ten incydent z nieco innej strony.

Od razu zastrzegam, iż nie zamierzam analizować specjalnie treści zaprezentowanego przekazu. Z jednego prostego powodu. Otóż nie uważam, że środowisko anarchistów jest w stanie zaproponować cokolwiek sensownego, co dałoby się uznać za pomysł godny realizacji. Dla mnie to środowisko, które stawia żądania i wykazuje postawę wyłącznie roszczeniową, natomiast niewiele ma to wspólnego z racjonalnym dyskursem nad rozwojem miasta. Sam fakt, że anarchiści jako wyznawcy ideologii zniesienia państwa podnoszą postulaty zwiększonej i koniecznej interwencji władzy w pewne sfery rozwoju jest kuriozalny. Jednak specjalnie mnie to nie dziwi. Trudno bowiem zakładać, że logika i anarchistyczne postulaty będą tworzyć tak udany związek, jak Rysiek z Grażynką z „Klanu”.

Sprawdź:
Anarchiści w Poznaniu powiesili Grobelnego i Gądeckiego

Zastanawia mnie coś innego. Red. Rozwadowska dziwi się, że „znany miłośnik rac i wysokiej kultury kibicowskiej” (to o mnie - poniekąd słuszna opinia) namawia do umiarkowania. Spieszę rozwiać wątpliwości Pani Redaktor, bowiem zdaje się, że moja wypowiedź została opacznie zrozumiana. W całym tym zamieszaniu widzę coś zupełnie innego. Żeby jednak utrzymać interesującą dla mnie poetykę stadionową roztoczę przed Państwem pewną wizję. Proszę sobie wyobrazić, że jesteśmy na stadionie. Są i ukochane przeze mnie race, jest i „wysoka kultura kibicowska”, która najpełniej realizuje się w okolicznościowej oprawie meczowej. Tematem tej oprawy jest również „wieszanie elit”. I oto nagle na trybunach pojawiają się sektorówki z twarzami choćby Adama Michnika, gen. Jaruzelskiego, czy Czesława Kiszczaka, czyli osób przez środowisko kibicowskie wyjątkowo źle odbierane. Można dołożyć do tego kogokolwiek, bowiem zapewniam Państwa, że nie byłoby ważne kto „zawisł”, ważne byłoby kto „wieszał”. Czy po takim „artystycznym happeningu” również czytałbym, że odbiorca, który nie rozumie przekazu jest przykładem poznańskiej dulszczyzny? Czy z tym samym zaangażowaniem dr Andrzej Nowak byłby gotów bronić tezy, że „ta akcja nie miała znaczenia literalnego. Była prowokacją artystyczna. Wieszano plakaty z przekreślonymi wizerunkami, a nie palono kukły. Nie było w tym przemocy, nie było też koloru czerwonego, mogącego sugerować, że poleje się krew.”? Doświadczenie z ostatnich miesięcy nakazuje mi szczerze w intencje osób przeze mnie cytowanych wątpić.

Przecież nie tak dawno przerwanie wykładu prof. Środy, czy prof. Baumana nazywano wprost – szerzeniem faszyzmu, zachwianiem demokracji, wzrostem niebezpiecznych nastrojów nacjonalistycznych. Wspominam o tym nie dlatego, że jestem zwolennikiem środowisk narodowych. Ani wykłady prof. Środy mi nie przeszkadzają, ani chęć poznania prof. Baumana mnie nie intryguje. Są to postaci, z którymi się nie zgadzam, mam też wątpliwości co do postaw w latach wczesnej młodości prof. Baumana. Nie odmawiam im jednak w żaden sposób udziału w życiu publicznym i nie dołączyłbym do osób, które te wykłady usiłowały przerwać. Niemniej w obu przypadkach o „wieszaniu”, choćby i artystycznym nie słyszałem. A jednak fala histerycznej krytyki jaka przetoczyła się przez media, na tle naszego poznańskiego przypadku, daje się zdecydowanie zakwalifikować jako umysłowa dulszczyzna.

Sprawdź:
Anarchiści w Poznaniu powiesili Grobelnego i Gądeckiego

Dlaczego zatem próbuje się mnie przekonać, że anarchistom wolno artystycznie kogoś wieszać, a redakcja jednej z poznańskich gazet śledząc moje wypowiedzi na Facebooku zastanawia się ile mi wolno w dyskusji w sferze publicznej? Dlaczego krytyka nazwania papieża „ch…m” jest kwalifikowana jako „myślenie totalitarne i nieuprawniona ingerencja władzy w sferę prywatności, (…) łamanie praw gwarantowanych przez konstytucję.”, a nazwanie dziennikarza ignorantem jest oburzające?

Wcale mnie nie przeraża sposób ekspresji przez anarchistów. Wiele osób wręcz z żalem zauważało, że tym razem moja podobizna nie zyskała uznania w oczach skłotersów. Przyznaję, nie zawsze jestem grzecznym chłopcem, a w dyskusji bywam na zmianę – złośliwy, uparty, a bywa, że i werbalnie szorstki. Trudno zatem, jak to zinterpretowała red. Rozwadowska, uznać, że namawiam do umiaru. Wręcz przeciwnie. Nie unikam dyskusji ostrych, emocjonalnych i zawsze mówię co myślę.

Niemniej jeśli ktoś w debacie publicznej wyprowadza artystyczny lewy sierpowy, to musi się liczyć, że przeciwnik przyjmując ten cios na gardę swobody wypowiedzi, może wkrótce wyprowadzić kontrę soczystym prawym prostym.

Anarchiści skutecznie granicę przesunęli. Mnie to specjalnie nie martwi, ani mi to nie przeszkadza. Niemniej rezerwuję sobie prawo do powoływania się na interpretację przedstawioną przez zwolenników takiej retoryki, również wtedy, kiedy i mnie zechce się kogoś werbalnie „powiesić”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski