Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

The Krasnals: Szczytna idea Malty została zatracona

Marcin Kostaszuk
Kolektyw artystyczny The Krasnals.
Kolektyw artystyczny The Krasnals.
Z kolektywem artystycznym The Krasnals, o jego akcji plakatowej na murze Starej Gazowni rozmawia Marcin Kostaszuk.

Wasze plakaty są wymierzone głównie z ludzi związanych "Krytyką Polityczną".

The Krasnals - Tylko jeden plakat przedstawia naszą myśl na temat Krytyki Politycznej. Na reszcie plakatów znajdują się nazwiska osób fikcyjnych typu Slawomir Gnida, Sierakowski Pasożyt. Jak można zobaczyć, zbieżność nazwisk jest częsta. Ukazaliśmy dwie rodziny: Gnid i Pasożytów.

Z kolei festiwal Malta uznaliście, za reprezentanta establishmentu w sztuce.

The Krasnals - Opisuje się to jako wydarzenie o charakterze ulicznym, a tu nagle okazuje się, że biorą w tym udział ludzie, którzy są oficjalnie zapraszani. A takie zaproszenia, zapewne jak wszędzie w takich sytuacjach, rozdaje niezależna rada ekspertów, która zamiast wybrać najlepsze prace wybiera najlepszych przyjaciół, do tego wybiera się tych którzy we wczesnych latach swojej młodości byli postrzegani jako uliczni artyści. Dziś są oni establishmentem. Na domiar tego większość osób, która siedzi w tych komisjach nie ma predyspozycji do oceniania, co jest lepsze a co gorsze. Oprócz tego Malta straciła swój charakter, ulica jest już tylko dodatkiem w rodzaju kwiatka do kożucha, teraz występy odbywają się w Browarze i na terenie targów. Niby festiwal się rozrasta, ale paradoksalnie już go dawno nie ma. Uliczne występy powinny przyjmować formę happeningów, ludzie którzy to robią powinni to robić z jakiejś idei, dla jakiegoś celu, a teraz to wszystko robione jest dla kasy oraz stało się elementem polityki władz. Cała Malta nie cieszy się sztuką tylko zdycha pod stertą faktur.

Czy impulsem do akcji plakatowej było hasło Malty o wykluczonych?

The Krasnals - Establishment od dłuższego czasu używa hasła wykluczenia. Interpretuje je na własne potrzeby, tylko nie wiadomo w jaki sposób oni są wykluczonymi, skoro to oni wykluczają. Malta stała się nową formą korporacji, w której 90 procent ludzi tyra w formie wolontariatu, 9 procent za śmieszne pieniądze a 1 procent zbiera całą kasę.
Nie można odmówić Malcie szczytnej idei, niestety została ona zatracona. Wśród wartościowych projektów znajdują się teraz również takie, które są tylko po to by wyciągnąć pieniądze z kasy publicznej na ich realizację, a potem również na wyciągnięcie pieniędzy z prywatnej kieszeni podatnika, który musi kupić bilety, by mógł zobaczyć to za co wcześniej już zapłacił.

Od początku krytykowaliście minaret Joanny Rajkowskiej. Teraz wiadomo, że nie powstanie, ale i tak nie odpuściliście jej na plakatach.
The Krasnals - Miasto jej odmówiło, ale zapłaciło za panel dyskusyjny i wystawę, by opowiadała jak to jej się nie udało. Proszę zobaczyć ile projektów artystycznych się nie udaje, ale nikt nie finansuje takiej błazenady, że komuś coś się nie powiodło. Zamiast dać wstęp wolny na przedstawienia, zbiera się na biletach, aby było na wystawę Rajkowskiej. Jak można dostać ponownie kasę na coś, co nie będzie realizowane?

Holocaustomania - dlaczego tak komentujecie twórczość Mirosława Bałki?

The Krasnals - To wyraz buntu wobec gnuśnemu i cynicznemu wykorzystywaniu tragedii ludzkich do celów komercyjnych. Tylko przez wagę tej tragedii nie mamy jeszcze koszulek czy kubków z napisem "I love Oświęcim".

Ogłosiliście, że obejmujecie w władanie mur Starej Gazowni i zachęcacie do wyrażania na nim buntu. Dlaczego?

The Krasnals - Jesteśmy teraz świadkami jak korporacje przejmują kolejną subkulturę - street art. Sztuka ulicy zawsze cieszyła ludzi i teraz firmy oraz politycy próbują to wykorzystać. Korporacje nawiązują kontakty z młodymi street artowcami i chcą pokazać przez to jak są "cool" i jak dobrze rozumieją co lubią młodzi, co jest kompletnym kłamstwem i kolejnym chwytem marketingowym. Dowodu nie trzeba szukać daleko. Wystarczy sobie przypomnieć aferę związaną z Adidasem, gdzie chcieli oni zniszczyć mur z ogromną historią polskiego street artu po to, by oddać hołd… polskiemu street artowi. Politycy natomiast chętnie pozwalają organizować festyny street artu, bo dzięki temu mogą kontrolować to, co się pojawi na ulicach miast. Trzymają wybranych przez siebie street artowców jak psy na smyczy i czasami "wyprowadzają" ich na ulicę by mogli się tam pobawić. Tylko że teraz to są pudle ze światowych pokazów psów, a nie rottweilery, dobermany... Ale politycy mogą wtedy popisać się, że dbają o sztukę ulicy, że rozumieją młodsze pokolenia i wiedzą czego im potrzeba, a tak przy okazji zabijają prawdziwy street art. Te festyny od zawsze miały za zadanie pozbyć się z ulicy niewygodnych dla rządu graffiti. Kiedyś słowa "Pieprzyć rząd" na murze było postrzegane jako akt wandalizmu ale także jako street art, dziś takie coś jest tylko przejawem wandalizmu, bo street artem według "znawców" są kolorowe ludki, które wyglądają jak wyjęte z zeszytów z kolorowankami dla przedszkolaka. Tak próbuje się mydlić oczy młodym ludziom i przedefiniować street art na własne potrzeby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski