Zobacz komentowany tekst: Znaki drogowe: Kierowcy mają dość chaosu drogowego i walczą w sądzie
Jeżeli widać już na pierwszy rzut oka, że znak zakazu zatrzymywania się czy postoju tyle ma wspólnego z logiką co neandertalczyk z lotami w kosmos, to strażnicy nie powinni wystawiać mandatów, bo żaden znak nie zwalnia ich od myślenia. To uniknęłoby obciążania Skarbu Państwa kosztami niepotrzebnych procesów, a kierowcom nerwów i czasu.
Naprawdę trudno uwierzyć w to, że miasto w sprawie idiotycznie ustawionych znaków musi pisać do ministra rozwoju i infrastruktury. Wczoraj gościł w Poznaniu wicepremier Janusz Piechociński odpowiedzialny akurat za ten resort. Trzeba było skorzystać z jego obecności i poprosić go o usunięcie z ulic przynajmniej kilkunastu znaków.
Może następnym razem warto przygotować mu listę już z kilkudziesięcioma znakami? Skoro to Warszawa odpowiada za całe to zło, to niech Warszawa teraz to naprawia.
Naprawdę trudno jest uwierzyć w to, że nic wspólnego z bałaganem na poznańskich ulicach nie ma ani ZDM, ani spółdzielnie. Znaki nie spadają z nieba, ktoś je ustawia i ktoś powinien przede wszystkim pomyśleć o tym gdzie i po co je stawia.
Sąd nie powinien ich wyręczać w myśleniu i rozstrzygać który znak jest ustawiony prawidłowo, a który woła o pomstę do nieba.
To, że sprawy znaków trafiają do sądów świadczy tylko o tym, że absurdy w Poznaniu wciąż czują się dobrze. Zbyt dobrze, a dopóki kierowcy się nie zbuntują miasto bez skrupułów na nich zarabia. I może w tym tkwi cały szkopuł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?